Zamknij

Alexandar Kolev: Stal Mielec to wielki klub. To marka, którą zna każdy

Po zwycięstwie nad Miedzią wydaje się, że tylko prawdziwa katastrofa mogłaby sprawić, że utytułowany zespół nie zagra w przyszłym sezonie w 1 Lidze.
Nawet nie myślimy o takim scenariuszu i odkąd tu jestem, mogę powiedzieć, że naszym celem było osiągnięcie najkorzystniejszej pozycji na jaką tylko będzie nas stać. Utrzymanie było minimalnym pułapem, ale oczywiście jest radość, że po wszystkich perypetiach zrobiliśmy duży krok w kierunku pozostania na zapleczu Ekstraklasy. W przyszłym roku zawalczymy o wiele więcej – podkreślił nasz napastnik.

Bułgar po raz kolejny ustalił wynik spotkania, tym razem zagrywajac po stałym fragmencie gry.
Nie czuję się jak „killer”, po prostu walczę o każdy metr boiska. Jestem szczęśliwy, że zdobyłem bramkę, ale muszę podziękować drużynie, bo bez niej nic bym nie osiągnął. Cieszę się, że nasz mecz zapewnił Sandecji prawo do gry w Ekstraklasie. Widzimy się tam za rok – dodał Alexandar Kolev.

Mentalnie ta wygrana na pewno wzmocniła zespół, ale czy zdaniem napastnika mielczanie przygotują się wystarczająco dobrze pod względem wytrzymałościowym na niedzielny mecz z Zagłębiem?
Jesteśmy profesjonalistami i będziemy potrafili się zregenerować w taki sposób, aby zniwelować trudy. Mamy „czyste” głowy, a to najważniejsze – zaznaczył zawodnik Stali.

Alexandar Kolev zapewnia, że Stalowców stać na kolejne zwycięstwo w przeciągu kilku dni.
Mamy takie charaktery, że bezwględnie zawsze wychodzimy po zwycięstwo. Zrobimy wszystko, by przywieźć kolejne punkty. Mieliśmy zniżkę formy w ostatnim czasie, ale w meczu z Wisłą wróciliśmy do gry i wczoraj potwierdziliśmy to z Miedzią – podkreślił.

Nie sposób nie zapytać również o same odczucia z pobytu w Mielcu, bo bułgarski napastnik przebywa tu już kilka miesięcy.
To była świetna decyzja, by zacząć grę w barwach Stali.Ten klub jest wielki, każdy zna tę markę. Wygrywał Mistrzostwa Polski, mierzył się z Realem Madryt. Może to historia, ale zobaczymy co przyniesie przyszłość – zakończył z uśmiechem Alexandar Kolev.