Zamknij

MEDIALNA STAL M: Janusz Białek: trzeba znaleźć sposób na finansowanie sportu

hej.mielec.pl – Rozmowa z trenerem drugoligowych piłkarzy Stali Mielec Januszem Białkiem.

– Gdy obejmował Pan zespół Stal tkwiła w dole tabeli. Później drużyna rozegrała 13 meczów ligowych, w tym w jedenastu nie przegrała, rok skończyła na dobrym 9-tym miejscu. To sukces, którego przecenić się nie da.
– Trzeba się cieszyć z takiego przebiegu wydarzeń. Była wielka mobilizacja, chęć zdjęcia z zespołu i z każdego z zawodników takiej niemocy. To fajny okres, fajne doświadczenie, fajna przygoda. Zawodnicy pokazali, że mają potencjał. Efekt końcowy jest bardzo pozytywny. Przy odrobinie szczęścia można było pokusić się o jeszcze troszkę więcej, ale to w kategorii maksymalnego wyciśnięcia z tej sytuacji co się da. Zespół zasłużył na wielkie pochwały. Pozostaje teraz pytanie co dalej?

– Można powiedzieć, że najlepszy trener w 2 lidze pracuje w Mielcu. Bardzo mądrze taktycznie poukładał Pan zespół i tę ligę nawet ośmieszył…
– Coś trzeba było zrobić, nie mogło to dalej funkcjonować tak jak było. Przypomnijmy sobie rundę wiosenną, kiedy w pewnym momencie wszystko się załamało, urwało. Runda jesienna była podobna, początek był niemrawy. Najprościej wprowadzić zmiany personalne, od tego zaczęliśmy. Kilku zawodników znaleźliśmy na nowych pozycjach, zostali na nowo odkryci, poczuli się pewnie. Pojawiła się pozycja wysuniętego napastnika, gdzie zafunkcjonował Łukasz Żegleń. Okazało się, że mamy kim straszyć, kim zaatakować. Było dobre rozegranie z tyłu przez Kamila Raduljego, wspomaganego przez Mateusza Cholewiaka. Zespół poukładany inaczej zaczął funkcjonować. Było też dużo pracy od podstaw, na poziomie formacji, zgrywania bloku obronnego, ofensywnego. Proste rzeczy szwankowały, gdzie było najwięcej rezerw i braków, zafunkcjonowały i dały pozytywny efekt.

– Problemów personalnych było wiele. Są kontuzje. Wydaje się, że zima nie uspokoi tej sytuacji.
– Dochodzą też kartki, Sebastian Głaz ma 10, pozostali mają po 7, po 3. Każda następna kartka to pauza, co będzie okolicznością przeszkadzającą. Między innymi kontuzje Damiana Skiby czy Mateusza Podstolaka, eliminujące ich z kilku meczów, spowodowały, że na ostatni mecz pojechaliśmy w 15-osobowym składzie. Na szczęście daliśmy radę, było bardzo pozytywnie. To jednak pokazuje skalę problemów z którymi się borykamy. Tu chwała młodym zawodnikom, którzy z Centralnej Ligi Juniorów przeznaczeni byli do gry w podstawowej jedenastce, zdali egzamin w dorosłej piłce. Mówię to o Damianie Bożku, o Grzegorzu Płatku. Dla nich była to fajna przygoda, dobrze, że się to tak skończyło. Gdybyśmy musieli w ten sposób sztukować skład, zapełniać luki jakie na pewno będą w rundzie wiosennej, prosić się będzie by wzmocnić zespół. Trzeba mieć zastępców, którzy wyjdą na boisko i będą dalej ciągnąć ten wóz w dobrą stronę.

– Korona Kielce sprawdzała Kamila Raduljego, Wisła Płock przygląda się Sebastianowi Dudzie. Mogą to być poważne osłabienia. Czy odejście tych zawodników jest realne?
– To są zawodnicy, którzy mają w Mielcu aktualne kontrakty, to nie jest taka prosta sprawa. Tutaj w grę wchodzą transfery, jakieś pieniążki. Gdyby któryś klub chciał pozyskać takiego zawodnika musi nam jakiś ekwiwalent zapłacić. Ja mam nadzieję, że będzie to taka wysokość, gdzie będziemy mogli w razie czego sprowadzać w to miejsce zawodników o podobnych umiejętnościach. To jeszcze jest odległa na szczęście sprawa. To są przymiarki, żadnych konkretów nie ma. Mówię na szczęście, bo mam nadzieję, że ruszymy w takim składzie w jakim skończyliśmy rundę. Zastąpienie tych zawodników byłoby jednak bardzo ciężkie. Obaj się wkomponowali w ten zespół, dużo dawali zespołowi, ciężko by było tak od razu znaleźć równorzędnych zastępców.

– Powraca napastnik Sebastian Łętocha, wszyscy wiążą z tym duże nadzieje.
– Pamiętamy Sebastiana z poprzedniego sezonu, ile bramek strzelał, jak pomagał drużynie. Ma umiejętności, charakter, potrafi wkomponować się w drużynę. Tacy zawodnicy są potrzebni. Ta ilość bramek, którą strzeliliśmy w tej rundzie pokazuje nam jak bardzo takiego zawodnika brakowało.

– W Mielcu wiemy jak wiele brakuje Stali do zbudowania profesjonalnego klubu, do bardzo dobrego zespołu. Tymczasem pewnie całe Podkarpacie Stali Mielec zazdrości miejsca, w którym się znajduje. Jak to oceniać?
– Pewnych rzeczy my nie przeskoczymy. Piłka nożna, sport zawodowy, to pieniądze, stały i pewny budżet do którego układa się plan i z tego planu można być dopiero rozliczanym. My układamy fajne plany ale mijające się z rzeczywistością. Nie ma pieniędzy, planowanie jest bo musi być jako wymóg. Natomiast nie ma to większego sensu. Wszyscy trenerzy na Podkarpaciu, począwszy od Rzeszowa, od miasta wojewódzkiego, na Stalowej Woli, Mielcu czy Tarnobrzegu kończąc, rozmawiamy tylko o brakach w budżecie a nie o budżecie klubu. Nie jesteśmy atrakcyjni, nie jesteśmy partnerami dla zawodników, którzy dostają po dwie, trzy oferty z innych klubów. Oni wybierają chociażby Niecieczę w naszym regionie, nie mówię o Łęcznej, Krakowie gdzie jest jeszcze wyższa liga i bardzo atrakcyjne miejsce pracy. Jesteśmy na szarym końcu.

Sport, szczególnie piłka nożna, nie cieszy się poparciem tych, którzy mogliby autentycznie pomóc. Zachwycamy się piłką francuską, systemami i modelami francuskimi. Tam głównym sponsorem piłki młodzieżowej, piłki w wykonaniu masowym jest państwo, które łoży na to pieniądze, opłaca trenerów, buduje bazy. To też miasta czy okręgi. My jesteśmy może w lepszej sytuacji niż pozostałe drużyny z regionu bo my tę bazę mamy, meczową i treningową. Tu nie mamy się czego wstydzić.

W Mielcu trzeba wykonać kolejny milowy krok, znaleźć sposób na finansowanie sportu. Jeśli tego nie zrobimy to nasi zawodnicy będą kolejno odchodzić. W Mielcu pracuję po powrocie półtorej roku. W tym czasie wyjechało pięciu, sześciu reprezentantów Polski w różnych kategoriach juniorskich. Wyjeżdżają w nieznane, w ciemno. Nie wszyscy grają i sobie radzą. Nie służy to również i Stali Mielec jako klubowi. Gdyby ci zawodnicy zostawali u nas, rozwijali się w takim stopniu jak piłkarze w młodszych rocznikach byłoby ich dzisiaj więcej w pierwszym zespole seniorów, cieszyliby oko kibica swoją grą, umiejętnościami, zaangażowaniem. Teraz możemy tylko stawiać kreski kto i gdzie wyjechał, jak mu się powodzi. Kiedyś była ekstraklasa w Mielcu, zawodnicy mieli tu miejsce pracy i możliwość, przyciągali kibiców na trybuny. Kibice dzisiaj szczelnie zapełniają mielecki stadion, my nie jesteśmy w stanie tej ilości kibiców zapewnić widowiska na jakie oni zasługują.

– Latem Stal Mielec dokonała jednak dużego wyczynu bo pozyskała kilkunastu młodych zawodników do drużyny Centralnej Ligi Juniorów. Jak można ocenić rundę jesienną w CLJ?
– Jest bardzo udana. Gdyby juniorzy osiągnęli wynik podobny punktowy jak seniorzy byłby to max. 30 punktów mogli zrobić. Choć 27 punktów to naprawdę wynik zasługujący na szacunek, to dobrze wykonana praca. Juniorzy młodsi awansowali także do ligi centralnej, zagrają w makroregionie z drużynami z Małopolski, Lubelszczyzny, Podkarpacia, Świętokrzyskiego. Będzie to kolejne wyzwanie, duża możliwość wykazania się. Tutaj jest dobra praca, wdrażamy nowe systemy, realizowana jest praca teoretyczna, praktyczna na treningach daje efekty. Trzeba też zaznaczyć, że większość zawodników grających w Centralnej Lidze Juniorów to są zawodnicy o dwa lata młodsi od swoich konkurentów. Zrobiliśmy to świadomie. Rocznik 97 był słabszy, postanowiliśmy jednak nie ściągać zawodników z tego rocznika, którzy w juniorach zagrają rok, a ściągnąć o dwa lata młodszych by dać im czas, by się ograli. Myślę, że w następnym roku zespół CLJ powinien walczyć o czołowe miejsca w tych rozgrywkach. Jeśli ci zawodnicy tak będą się rozwijać jak w tej chwili to przez dwa lata powinni zrobić wynik spektakularny.

– To jest też potencjał dla pierwszego zespołu.

– Tak. Świadomie braliśmy zawodników młodszych, którzy swoimi predyspozycjami rokują by grać w pierwszej drużynie Stali Mielec. Monitorujemy tych zawodników, jeździmy na różne zgrupowania, zapraszamy na treningi do pierwszego zespołu. Ci chłopcy się aklimatyzują, rozwijają, za rok powinien być widoczny postęp w całości. Gdy etatowi zawodnicy CLJ musieli wskoczyć do gry w 2 lidze, myślę tu o Bożku i Płatku, poradzili sobie bez problemu, nie byli kulą u nogi. Bożek pokazał w ostatnim meczu, że miał wpływ na wynik meczu i to ten pozytywny wynik meczu. Ta praca fajnie wygląda, rozwój tych zawodników to nie jest sprawa prosta, trzeba dać im trochę czasu, oni jednak tego czasu nie marnują.

– Chyba w żadnym innym klubie na Podkarpaciu nie ma też takiej sytuacji jak w Mielcu, gdzie klub skupił dużą grupę dobrych, doświadczonych trenerów, którzy wywodzą się z tego miasta. To nie jest jedna z recept na sukces?
– Jest to znana recepta. Jak się okazuje nie wszędzie są takie możliwości. Myślę, że jesteśmy dobrym przykładem, że ludzie którzy stąd wyszli, tu grali i później zdobywali doświadczenie w całej Polsce, na różnych boiskach, teraz wracają tutaj i chcą przekazać to doświadczenie, nauczać, robić postęp. To jest metoda znana, natomiast powiedzmy sobie szczerze, że ze względów finansowych nie zawsze możliwa. U nas jest troszkę łatwiej. Jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego, która części trenerów daje zatrudnienie. Klub stwarza możliwości bazowe, jest dla zawodników i również trenerów magnesem. Trenerzy wiążą się także z marką, nazwą klubu. Praca w Stali Mielec nie jest czymś takim co się każdemu codziennie zdarza, jest jakimś wyróżnieniem. To widać w tej pracy, w zaangażowaniu, w rozwoju trenerów. Wysyłani są na kursy przez Szkołę Mistrzostwa Sportowego. W ubiegłym roku byli na szkoleniu w Standardzie Liege. To pomaga, daje wiedzę trenerom, poszerza ich horyzonty i umiejętności. Te małe rzeczy składają się na obraz tego co się u nas dzieje. Dzieje się bardzo pozytywnie, klub rozwija się w dobrym kierunku, szczególnie młodzież. Myślę, że do 5 lat powinniśmy mieć wielkie osiągnięcia naszej młodzieży.

W pierwszym zespole przecież też gra około siedmiu wychowanków. Jeśli będziemy w stanie zapewnić im dobre miejsce pracy, godziwe życie, godziwe utrzymanie to jestem przekonany, że Stal Mielec wróci do lat świetności. Nie będziemy mówili tylko, że naszym marzeniem jest awans do 1 ligi bo to nasz szczyt możliwości, a będziemy marzyć o tym by w ciągu paru lat walczyć o ekstraklasę. Jesteśmy w połowie drogi, chyba nawet tę połowę minęliśmy. Mamy porządny fundament czyli obiekty. Brakuje kwestii finansowych, które muszą być zbudowane. Gra w Mielcu nie może się kojarzyć ze skromnym życiem z dnia na dzień. Musi być to perspektywa, nadzieja. Kiedyś Andrzej Szarmach przyszedł z wielkiego Górnika Zabrze do Stali Mielec bo dostał lepsze warunki finansowe za grę w Mielcu. To jest sposób by pozyskiwać lepszych zawodników.

– Warto inwestować w Stal Mielec?
– Stal Mielec była wielką wizytówką Mielca, dzięki temu Mielec jest znany na świecie. Wszystko jest na dobrej drodze by do tej roli wróciła. Na razie tym koniem pociągowym jest zespół piłki ręcznej, który walczy kilka lat w ekstraklasie, zdobył medal Mistrzostw Polski. Okazuje się że można to zrobić, stwarzając podstawy finansowania klubu, bytu zawodników. Po kilku latach uspokoiliśmy się jeśli chodzi o bazę, stadion, zaplecze treningowe. Musimy szybko myśleć o stworzeniu takich podstaw, które będą magnesem: pewności, stabilizacji, gdzie każdy z zawodników powie „ja chcę grać w Stali Mielec, będę miał zapewniony byt, będę mógł się rozwijać”. Jesteśmy w połowie drogi, czas wykonać kolejny milowy krok.