Zamknij

Bodzio W. Na Old Trafford bronił strzały angielskich gwiazd. Na Wembley szansy nie dostał

Będzie to opowieść o dwóch meczach. Jeden odbył się w 1998 roku i był ostatnim występem polskiego klubu na słynnym Old Trafford, legendarnym stadionie, który do dziś nazywany jest „Teatrem Marzeń”. Drugi mecz odbył się na równie, a może jeszcze bardziej monumentalnym Wembley. Dla nas, Polaków, to stadion mityczny, na którym dokonał się prawdziwy cud i motyw założycielski wielkiej reprezentacji Kazimierza Górskiego. W podróż w czasie, po obu stadionach, zaprasza nas rodowity mielczanin, legenda PGE FKS Stali Mielec – Bogusław Wyparło.

Nie zaczniemy chronologicznie, bo najpierw zajmiemy się meczem z 27 marca 1999 roku. Wówczas nasze spotkania z reprezentacją Anglii stały się niemal normą. Z „Dumnymi Synami Albionu” rywalizowaliśmy właściwie w każdych eliminacjach od tych do Mundialu w 1990 roku. Los oszczędził nas jedynie w rywalizacji o EURO 1996, ale tylko dlatego, że Anglicy byli gospodarzami tego turnieju.

Eliminacje do EURO 2000 zaczęły się dla nas jednak szczególnie. W pierwszym meczu ograliśmy 3:0 wciąż mocną reprezentację Bułgarii, a w kolejnym spotkaniu bezproblemowo odprawiliśmy z kwitkiem Luksemburg. Do meczu z Anglią podchodziliśmy więc z kompletem punktów i bez straconej bramki.

Właśnie na to spotkanie powołanie otrzymał Bogusław Wyparło – wówczas bramkarz wciąż aktualnych mistrzów Polski z 1998 roku, ŁKS-u Łódź. – Zostałem powołany razem z Adamem Matyskiem i Kazimierzem Sidorczukiem – wspomina Bodzio W. – Czy miałem nadzieję, że zagram na Wembley? Na treningach robiłem wszystko, żeby się pokazać. Ostatecznie trener postawił na Adama Matyska.

Jeśli mowa o treningach, to ten ostatni przed meczem, przeprowadzony już na Wembley, był niezwykły. – Na trybunach pojawiła się kamera angielskiej telewizji. Trener Janusz Wójcik, prawdopodobnie chcąc przestraszyć gospodarzy, zarządził bardzo mocne zajęcia. Wszyscy dawali z siebie wszystko, była walka, wślizgi, okrzyki. Wtedy też dowiedziałem się, że mecz z Anglią obejrzę z trybun – opowiada Wyparło.

Sam stadion i atmosfera zrobiła na nim duże wrażenie. – Byłem już trochę na to przygotowany, bo przecież kilka miesięcy wcześniej zagrałem na Old Trafford.

– Wembley, jeszcze to stare, przed przebudową, miało jednak coś w sobie magicznego. Dach był bardzo nisko, niemal tuż nad głowami kibiców. Ich doping odbijał się od dachu i tworzył niesamowity tumult. Nasi zawodnicy opowiadali później, że było tak głośno, że nie słyszeli siebie nawzajem.

Wyparło mecz oglądał z trybuny honorowej. Podstawowym bramkarzem był Matysek, a Sidorczyk siedział na ławce. – Trybuna honorowa była pełna gwiazd, nie tylko ze świata sportu. Ja na przykład siedziałem tuż obok aktora Hugh Granta.

Samo spotkanie przegraliśmy 1:3. Egzaminu nie zdała ultradefensywna taktyka trenera Wójcika, który w bój posłał aż sześciu obrońców. Po przerwie na boisku pojawił się kolejny – Tomasz Kłos. Gola jednak udało się strzelić – po ładnej akcji indywidualnej Mirosława Trzeciaka, bramkarza Anglii pokonał Jerzy Brzęczek. Do dzisiaj jest to ostatni nasz gol na Wembley.

Kilka miesięcy wcześniej Wyparło mógł z poziomu murawy poczuć atmosferę angielskiego stadionu. ŁKS Łódź, z którym co dopiero zdobył mistrzostwo Polski, w eliminacjach Ligi Mistrzów trafił na Manchester United.

ŁKS Łódź, czyli ówczesnych mistrzów Polski z Bogusławem Wyparło czekała więc wyprawa do świątyni współczesnego futbolu. Krainy pod względem piłkarskim mlekiem i miodem płynącej, odległej od Polski o lata świetlne, zwyczajnie – z innej planety. Szkółki, bazy treningowe, muzeum, wielkie sklepy z pamiątkami, przypominające nasze markety, i cały ten blichtr jednej z najlepszych drużyn świata mógł przytłoczyć nie takich asów polskiego piłkarstwa, jak Kos, Lenart czy Krysiak. Czy przytłoczył faktycznie? Może odrobinę…

Bogusław Wyparło zawsze znany był z ogromnego opanowania, po latach nawet żartowano, że ma wycięty układ nerwowy. Wieści z losowania ostatniej rundy eliminacji Ligi Mistrzów nasłuchiwał jednak z dużą ciekawością. – No i się spełniło – rzucił pod nosem ni to ciesząc się, ni to martwiąc, gdy okazało się, że jego ŁKS zmierzy się z Manchesterem United.

– Jak spaść, to z wysokiego konia – miał stwierdzić w dniu losowania jeden ze starszych zawodników w szatni łódzkiego klubu.

Trudno było nawet porównywać oba kluby. Dla Bogusławy Wyparły i jego kolegów to było jak podróż do innego świata. – Ogromny i nowoczesny stadion wypełniony kibicami, muzeum, wielkie sklepy z pamiątkami, przypominające nasze markety, i cały ten blichtr jednej z najlepszych drużyn świata, to robiło wrażenie – wspomina Wyparło.

Dla polskich piłkarzy lat 90-tych z pewnością był to szok poznawczy. – Kiedy wyszliśmy na rozgrzewkę, trybuny były zupełnie puste. Pomyślałem: nie ma się w sumie czemu dziwić. Co tydzień grają na tym stadionie tak poważne firmy, że skoro przyjechał jakiś tam zespół z Polski, nikogo ten mecz nie interesuje. A tymczasem kiedy wychodziliśmy już na samo spotkanie, na stadionie był komplet publiczności. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, okazało się, że w przeciwieństwie do polskich stadionów, gdzie kibice zbierali się systematycznie, tam wejścia były tak skomunikowane, że w kilka minut wszyscy mogli zapełnić krzesełka.

Popularny Bodzio Wu jednak nie miał zamiaru pękać i choć jego drużyna przegrała 0:2, to na Old Trafford rozegrał bardzo dobre zawody.

– Na Old Trafford onieśmielona drużyna mistrza Polski robiła wszystko co w jej siłach, aby zniwelować różnicę klas, mecz życia rozegrali Krysiak i Wyparło, a chociaż wstydu ani sobie, ani kibicom ełkaesiacy nie przynieśli, dwubramkowe zwycięstwo Anglików było, delikatnie rzecz ujmując, zasłużone. – Dajcie mi Kłosa, Trzeciaka i Saganowskiego – nie mógł odżałować trener Marek Dziuba, bo drużynie przed batalią o Ligę Mistrzów przetrącono kręgosłup. Tomasz Kłos i popularny „Franek” wyjechali za granicę, a Saganowski wciąż wracał do zdrowia po wypadku motocyklowym – pisał wówczas na swoich łamach Dziennik Łódzki.

Tak jak czytamy w relacji, znakomity mecz rozegrał właśnie mielczanin, który niemal od samego początku musiał bronić kolejne strzały gwiazd drużyny z Manchesteru.

– Szczerze? Nie odczuwałem tremy. Dla mnie tak naprawdę nie robiło różnicy, gdzie gram. Chciałem po prostu wyjść na boisko, nie puścić żadnej bramki. Oczywiście była to wielka przyjemność zagrać na Old Trafford. Takie mecze bardzo miło się wspomina – opowiada.

Najlepszą interwencję zaliczył właśnie w pierwszych minutach, gdy w bardzo trudnej sytuacji, niemal sam na sam, wygrał pojedynek z Ryanem Giggsem.

Czytaj więcej o sporcie na WARSAWTIMES.COM

  1. Jan Domarski: Nie znam trenera, który nie chciałby grać ofensywnie
  2. Kamil Glik złożył jasną deklarację przed meczem z Anglią. Zwrócił się do polskich kibiców
  3. Angielski ekspert porównał Roberta Lewandowskiego i Harry’ego Kane’a 

Porażka 0:2 w Anglii sprawiła, że drużyna Wyparły przed rewanżem u siebie była w bardzo trudnej sytuacji. Nikt jednak nie miał zamiaru się poddawać. Goście oddali więcej strzałów, ale Bogusław Wyparło nie wpuścił ani jednego. A próbował nie byle kto, bo chociażby Roy Keane, Teddy Sheringham czy Ole Gunnar Solskjaer. W Łodzi skończyło się bezbramkowym remisem i kibice, mimo porażki w dwumeczu i odpadnięcia z rywalizacji o Ligę Mistrzów, mecz ten zapamiętali na długo.

– To od meczu z ŁKS-em Manchester United rozpoczął marsz do dramatycznego finału Ligi Mistrzów, w którym ograł 2:1 Bayern. Dla nas to była fajna przygoda – dodaje Bodzio W.

Bogusław Wyparło oficjalnie karierę bramkarza skończył 29 maja 2016 roku. Cztery lata wcześniej wrócił do Mielca, by pomóc swojej ukochanej Stali w awansie z trzeciej do drugiej ligi. Obecnie jest trenerem bramkarzy pierwszego zespołu PGE FKS Stali Mielec.