Super Nowości – W takim klubie jeszcze nie grałem – mówi Tomasz Libera, bramkarz Stali Mielec.
Po zwycięstwie nad liderem Rozwojem Katowice w Mielcu odżyły nadzieje na efektowne zakończenie sezonu. Pytanie, czy drużyna Janusza Białka dojrzała do tego, by punktować regularnie, a nie tylko wtedy, gdy ma nóż na gardle.
– Gdyby nie wygrali, w klubie nastąpiłoby małe trzęsienie ziemi. Paru zawodników na dłużej usiadłoby na ławkę – przekonywał miejscowy dziennikarz. – Działacze wściekali się, że na wyjazdach zespół gra taką „plażę”. Coś w tym jest. Z pięciu tegorocznych spotkań w delegacji, biało-niebiescy przywieźli 5 punktów. Znaleźli sposób jedynie na zamykającą tabelę Limanovię, strzelając gola w doliczonym czasie gry.
Kalendarz sprzymierzeńcem?
Stalowcy tracą 5 punktów do miejsc dających bezpośredni awans na zaplecze ekstraklasy i trzy do lokaty uprawniającej do gry w barażu z I-ligowcem. To niewiele, zważywszy na fakt, iż znajdujemy się dopiero na półmetku rundy rewanżowej. Szkopuł w tym, że mielczanie muszą poprawić swoje statystyki wyjazdowe. Przy tak wyrównanej stawce odrabianie strat w meczach na własnym boisku może nie wystarczyć.
– Jedno jest pewne: w poprzednich spotkaniach pozwalaliśmy, by rywale wykorzystywali każdy nasz błąd. Teraz graliśmy solidniej i tak dobry zespół jak Rozwój miał problemy – analizował Tomasz Libera, bramkarz Stali. Był jednym z bohaterów niezwykłego zwycięstwa (mielczanie wbili dwa gole po upływie 90 minut) i chyba na dłużej wskoczy do składu. – Długo czekałem na swoją szansę, ale też chwilę zeszło, zanim nadrobiłem zaległości. W poprzednich klubach ćwiczyliśmy z innymi bramkarzami na własną rękę, a w Mielcu opieką otoczyli mnie fachowcy – Bogusław Wyparło i Robert Mazur – podkreślał.
Do końca sezonu pozostało 7 kolejek. Stalowców czekają pojedynki z rywalami walczącymi o najwyższe cele bądź utrzymanie. Już w piątek przekonamy się, czy mielczanie dojrzeli do tego, by popływać w głębokiej wodzie. Zmierzą się z niepokonanym w tym roku u siebie Nadwiślanem Góra. Potem czeka ich derbowe starcie przy Solskiego z Siarką Tarnobrzeg i wizyta w Rybniku. – Nasz kalendarz wygląda całkiem przyjaźnie. Do awansu powinny wystarczyć trzy zwycięstwa i cztery remisy. Cała góra walczyć będzie jeszcze między sobą i potraci punkty – przekonuje jeden z pracowników mieleckiego klubu.
PZL (raczej) nie przykręci kurka
– Pierwsza liga? Lepiej, żeby nie było ciśnienia. Choć są sygnały z miasta i od zarządu klubu, że pasowałoby awansować już w tym sezonie – przyznaje Libera. W Stali nie chcą czekać na kolejny sprzyjający okres, skoro można kuć żelazo póki gorące. Jest nowy stadion, na mecze przychodzi po 3 tysiące kibiców albo i więcej, podpisywane są umowy z kolejnymi sponsorami. Nie dalej niż w poniedziałek ukazało się oświadczenie Zarządu Polskich Zakładów Lotniczych w Mielcu. Mimo porażki Black Hawka w przetargu na śmigłowce dla armii, największy dobrodziej klubu deklaruje dalszą pomoc. Decydująca będzie postawa amerykańskiego właściciela spółki, ale tekst nie pozostawia złudzeń, co do intencji „Wyrośliśmy wśród Was i jesteśmy jednymi z Was. Rozumiemy i doceniamy wagę sportu, kultury, aktywności społecznej mielczan, chcielibyśmy w dalszym ciągu wspierać Wasze działania na tych polach. Wspólnie możemy jeszcze wiele dokonać” – napisano.
Lubią, gdy coś się dzieje
Stal może się pochwalić nie tylko najwyższą frekwencją. Piłkarze Białka wiosną strzelali gole w każdym meczu. Aż 11 z 19 wbili w drugich 45 minutach. Wyższą umiejętność zadawania ciosów w końcówkach posiedli chyba tylko w Sosnowcu. Liczba dreszczowców w wykonaniu mielczan już dawno przekroczyła średnią ligową. – W takim klubie jeszcze nie grałem. Ale wie pan co? Lubię to. Lubię, gdy coś się dzieje! – spuentował rozmowę o charakterze biało-niebieskiej drużyny Tomasz Libera.
Tomasz SzeligaStarsi kibice pamiętają, gdy w Mielcu gościły wielkie piłkarskie firmy. Gdyby Stal awansowała na zaplecze ekstraklasy, na stadionie przy ul. Solskiego też by się pojawiło kilka mocnych drużyn.
Fot. Marcin Studnicki