Zamknij

MEDIALNA STAL M: Sebastian Zalepa, zawodnik Stali Mielec: „Możemy być wizytówką miasta i całego Podkarpacia”

podkarpacielive.pl – Możemy być wizytówką Mielca i całego regionu – mówi Sebastian Zalepa,  obrońca Stali Mielec wypożyczony z pierwszoligowej Olimpii Grudziądz.

13 punktów w pięciu meczach i status niepokonanych – tak udanego początku sezonu w wykonaniu piłkarzy Stali Mielec chyba nikt się nie spodziewał.
W środę zespół Janusza Białka przywiózł 3 punkty z Częstochowy i został samodzielnym liderem II ligi. Jednym z bohaterów meczu na szczycie okazał się wypożyczony z I-ligowej Olimpii Grudziądz Sebastian Zalepa.

– To pański gol zapewnił Stali zwycięstwo nad Rakowem. Często zdobywa pan tak ważne bramki?
– Ostatni sezon miałem niezbyt udany. Rzadko grałem i ani razu nie trafiłem do siatki. Wcześniej byłem nawet całkiem pożyteczny pod bramką rywali.
– Raków to jedna z najbardziej doświadczonych drużyn II ligi, pełno tam piłkarzy z bogatą przeszłością. Ale w meczu na szczycie to Stal imponowała mądrością. Jak to możliwe?
– Każde zwycięstwo buduje pewność siebie. U nas morale było wysokie, przyjechaliśmy pod Jasną Górę pokazać dobry, otwarty futbol. Gospodarze nie byli na to przygotowani. Szybko objęli prowadzenie i utwierdzili się w przekonaniu, że nic złego im się nie stanie. Tymczasem stracona bramka obudziła nas. Zaczęliśmy atakować z takim rozmachem, że gdyby Raków schodził na przerwę przy wyniku 1-4, nie mógłby mieć pretensji.

– Zostaliście liderem i…bardzo wysoko zawiesiliście sobie poprzeczkę. 
– Spokojnie, za nami dopiero pięć kolejek. Jesteśmy młodym zespołem po przebudowie, potrzebujemy czasu, a nie pompowania balonu. Już słyszę, że w poniedziałek powinniśmy “połknąć” pogrążonych w kryzysie Błękitnych Stargard Szczeciński. Tymczasem 1-0 wziąłbym w ciemno. Za darmo niczego nie dostaniemy. Rywale na mecze z nami będą się “sprężać” wyjątkowo, w myśl zasady: bij mistrza.
– Kibice w Mielcu, tak szczelnie wypełniający trybuny, marzą o awansie do I ligi.
– Ja i moi koledzy również. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało, choć trzeba przyznać, że Stali brakuje trochę zaplecza finansowego. Nie mówię o wielkich kwotach, ale wydaje mi się, że lokalne firmy powinny być zainteresowane reklamą poprzez piłkę. Przecież ta drużyna może się stać wizytówką miasta, a nawet województwa, które tak długo czeka na pierwszą ligę. Dotacje z miasta mogą nie wystarczyć. Wiem, co mówię. Gdy grałem w Świnoujściu reklamowaliśmy miasto, które potem odwróciło się od klubu. Efekt jest taki, że Flota nie istnieje.

– Pochodzi pan z Łodzi, ale nie jest wychowankiem Widzewa ani ŁKS-u. Jak to możliwe?
– W Łodzi mnóstwo chłopaków trafia do UKS SMS-u, szkółki Janusza Matusiaka. Byłem jednym z nich. Wprawdzie zostałem na pół roku wypożyczony do Widzewa, lecz klubu nie stać było na wykupienie mojej karty.
– Swego czasu ponoć zabiegały o pana kluby ekstraklasy. Co poszło nie tak?
– Konkretne oferty złożyły Podbeskidzie Bielsko-Biała i Cracovia, lecz jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Miałem też pecha. Grając we Flocie, dwukrotnie złamałem nos, wypadłem ze składu. Gdy zacząłem wracać do formy, klub się rozpadł.
– Niewiele brakowało, by trafił pan do Stali, ale tej z Rzeszowa.
– Równo rok temu byliśmy już spakowani i prawie siedzieliśmy w autokarze, który miał nas zawieźć do Rzeszowa. Kto wie, jakby się potoczyła moja przyszłość, gdyby PZPN zgodził się na fuzję.

Fot. Przemek Cynkier