Grad bramek i nieoczekiwane zwroty akcji – tak najkrócej można opisać wczorajsze spotkanie. W dwunastej minucie mielczanie przegrywali już 0:2, ale zimny prysznic na początku spotkania podziałał na zespół motywująco. Gospodarze wyrównali stan rywalizacji jeszcze przed przerwą i wtedy de facto mecz rozpoczął się od nowa.
W drugiej odsłonie sytuacja się odwróciła. To Stal wyszła na prowadzenie na początku drugiej odsłony. Wiślacy starali się odrobić stratę, co udało się w osiemdziesiątej drugiej minucie (3:3). Siergiej Krivets wykorzystał stały fragment gry. W doliczonym czasie gry Stalowcy zadali zabójczy cios i to oni zameldowali się w kolejnej rundzie rozgrywek Pucharu Polski.
– Fakt, że podnieśliśmy się jeszcze w pierwszej połowie na 2:2, dodał nam skrzydeł. Myślę, że wtedy uwierzyliśmy, że możemy grać z Wisłą jak równy z równym. Byliśmy w lekkim szoku po utracie dwóch bramek, które nie pozwoliły nam realizować naszego planu. Jesteśmy drużyną nastawioną przede wszystkim na kontry, ale sytuacja zmusiła nas do wyjścia trochę wyżej. Jak się okazało nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wisła Płock pomimo tego, że gra w wyższej klasie rozgrywkowej, nie potrafiła udowodnić optycznej przewagi na boisku. Na szczęście w dramatycznej końcówce zdobyliśmy zwycięską bramkę – powiedział po spotkaniu kapitan mieleckiej drużyny, Jakub Żubrowski.
Kibice nie mogli narzekać na brak bramek. W Mielcu pojawiło się aż siedem trafień. – Puchar Polski to inne rozgrywki, w którym jest więcej kalkulowania i grania typowo pod wynik. Jeżeli ktoś straci bramkę, ma świadomość, że może go ona wyeliminować z rozgrywek, dlatego jak najszybciej chce ją odrobić. Nie tak dawno w PP w Kaliszu również mieliśmy grad bramek. W tym spotkaniu były zawodnik Stali, Rafał Jankowski strzelił trzy gole (przyp. red. KKS Kalisz – MKS Kluczbork 5:4). Na tym polega specyfika tych rozgrywek – zaznaczył pomocnik Stali.
Chwila oddechu od piłkarskich emocji będzie krótka, bo już w poniedziałek mielczanie rozegrają inauguracyjne spotkanie w I lidze „w meczu przyjaźni” z Sandecją Nowy Sącz, która przez lata wypracowała sobie już pewną pozycję w I lidze.
– Na boisku nie będzie sentymentów. W momencie gdy wychodzimy na murawę, zapominamy o wszystkich animozjach i sympatiach. Bezwzględnie zawalczymy w tym meczu o trzy punkty i skoro gramy przed własną publicznością, a na kilka dni przed startem ligi dobrze zaprezentowaliśmy się na boisku, można w nas upatrywać faworyta – dodał Jakub Żubrowski.
Średnia wieku drużyny z Mielca to 23 lata. Z jednej strony może być to wskazywane jako utrudnienie, bo sporą rolę na tym poziomie odgrywa doświadczenie, z drugiej jednak zawodnicy Stali pokazali dzisiaj, że zależy im na wynikach i że są drużyną żądną sukcesu.
– Świat należy do młodych ludzi. Wiadomo, że tego piłkarskiego doświadczenia jest potrzeba w drużynie, ale mamy kilku chłopaków, którzy już się otarli o ten pierwszoligowy poziom i na pewno będziemy dobrze wyglądać w rozpoczynającym się sezonie. Jesteśmy młodą drużyną, ale nie będziemy odstawać od innych pierwszoligowców. Ewentualne braki będziemy nadrabiać walecznością i ambicją – zapowiedział mielecki pomocnik.
Mielec jest stawiany jako wzór dla wielu klubów pod względem liczby kibiców na trybunach i samej atmosfery.
– Najlepsze świadectwo, że warto pojawić się w poniedziałek przy Solskiego 1, daliśmy w środę. Ci, którzy przyszli, na pewno nie wyszli zawiedzeni. Daliśmy dobrą reklamę mieleckiej piłki – zakończył kapitan drużyny.
Paulina Janocha