Super Nowości – Pomocnik Stali Mielec, Kamil Radulj, bohaterem ostatniej kolejki.
W niedzielę wieczorem Stal Mielec odniosła drugie zwycięstwo w 2014 roku. Bohaterem spotkania ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki był Kamil Radulj. 26-letni środkowy pomocnik zdobył wszystkie 3 gole.
– Kibice piszą na forach, że zagrał pan mecz życia.
– Eee tam, bez przesady. Mam nadzieję, iż mecz życia przede mną, w wyższej lidze. Trzy gole jednak cieszą, podobnie jak zwycięstwo, na które tak długo czekaliśmy. Oby karta się odwróciła.
– Niebywałe, ale jedna bramka ładniejsza była od drugiej…
– No cóż, tak się złożyło. Miałem swój dzień.
– Trafił pan z wolnego, z daleka, a na końcu przelobował bramkarza. Często zostaje pan po zajęciach i ćwiczy rzuty wolne?
– Zdarza się. Z lewej strony uderza Krystian Getinger i też nieźle mu to wychodzi. Generalnie próbujemy jednak różnych rozwiązań.
– To pana pierwszy hat-trick?
– W seniorskiej piłce tak. Dawno, dawno temu udało mi się strzelić tyle goli w juniorach Karpat Krosno.
– Ze Świtem musieliście wygrać, innej opcji po prostu nie było. Niełatwo gra się z nożem na gardle, więc zastanawiam się, czy specjalnie się do tego starcia przygotowywaliście. Oglądaliście może „Braveheart”?
– Nic z tych rzeczy. Motywowaliśmy się jak przed każdym innym spotkaniem. Stanęliśmy na wysokości zadania, ale teraz musimy pójść za ciosem. Nasz najbliższy rywal nie wygląda wiosną źle, jednak trzeba przywieźć z Radomia 3 punkty.
– To przypadek, że odblokowaliście się, gdy z pracy zrezygnował trener Włodzimierz Gąsior?
– Myślę, że pod wodzą trenera Gąsiora także wygralibyśmy ze Świtem. W piłce już tak jest, iż po zmianie szkoleniowca drużyna osiąga wyniki zgoła odmienne od dotychczasowych.
– Rafał Wójcik to trener młodego pokolenia, na Podkarpaciu słabo go jednak znamy. Jaki jest?
– Samodzielnie pracuje zaledwie od kilku dni, więc trudno go oceniać. Jego zasady nie różnią się od zasad szkoleniowców, z którymi zetknąłem się wcześniej. Podoba mi się natomiast, że bardzo żywiołowo reaguje podczas meczu i podczas zajęć. Cały czas nam podpowiada.
– Jesienią kibice nosili was na rękach. Wiosną, po słabszych występach, część z nich odwróciła się od drużyny. Boli pana ta krytyka czy jednak rozumie pan frustrację fanów?
– Nie chcę się za bardzo na ten temat wypowiadać. Przykre jest to, że jak wygrywaliśmy, to wszystko było cacy, a gdy przyszły ciężkie chwile, to są gwizdy i docinki. W Mielcu, jak pewnie i w całej Polsce, są kibice prawdziwi i kibice sukcesu.
– Jedna wygrana, w dodatku nad ostatnim zespołem, wiosny nie czyni. Przyznam się panu, że z niepokojem spoglądam w tabelę. Nie widzę bowiem zbyt wielu chętnych do spadku.
– Ścisk jest okrutny. Na szczęście nadal wszystko jest w naszych rękach. Trzeba walczyć, wyszarpywać punkty. Ładnie już graliśmy. Teraz musimy grać skutecznie.
– Po ustrzeleniu hat-tricka wziął pan piłkę na pamiątkę?
– Otóż nie. Pomyślałem o tym dopiero podczas rozbiegania. Następnym razem będę pamiętał, żeby tradycji stało się zadość (śmiech).
Rozmawiał Tomasz Szeliga
Fot. Kacper Strykowski