Mateusz Gancarczyk w ślad za swoim starszym bratem zdecydował się na zmianę klubu. Skąd decyzja, by spróbować swoich sił właśnie w Stali Mielec?
– W czasie przerwy zimowej były prowadzone ze mną rozmowy o dalszej przyszłości w Odrze Opole. Pozostało jedynie doprecyzować szczegóły, ale uległem kontuzji i wszystko ucichło. Leczyłem się na własną rękę, na wiosnę dostawałem mało szans, by wrócić do gry. Trener Smółka, który pracował już ze mną wcześniej, chciał mnie odbudować, dlatego też zdecydowałem się na transfer do Stali. Mam nadzieję, że wszystko wypali, jak Bóg da trochę szczęścia i zdrowia – skomentował nasz nowy piłkarz.
Jakie wrażenie towarzyszyło zawodnikowi, gdy wszedł do mieleckiej szatni po raz pierwszy?
– Pierwsze wejście do nowej szatni to zawsze dziwne uczucie. Wtedy myślisz sobie, jak to będzie i na jakich ludzi trafisz. Akurat w przypadku Stali nie musiałem się tym za bardzo martwić, bo już wcześniej dowiedziałem się, że w zespole panuje zdrowa atmosfera. Większość chłopaków jest ode mnie młodsza, a więc wszyscy nas naprawdę dobrze przyjęli.
Dwaj bracia – podobni, ale jednak różni…
– Waldek to całkiem odmienny zawodnik, który pokazuje inne wartości na boisku. U mnie można dostrzec szybkość, natomiast u niego nacisk na technikę. Na pewno mamy podobną siłę i strzał – podkreśla Mateusz Gancarczyk.
Cel na najbliższe miesiące to…
– Uszczęśliwić kibiców Stali swoją grą, strzelić jak najwięcej bramek oraz dograć jak najwięcej celnych podań do kolegi z drużyny – zakończył nasz nowy zawodnik.