Zamknij

„Zagraj, zagraj jak za dawnych lat”. Gdy strzelał Tomasz Tułacz, a poprawiał Bogusław Cygan

Choć historia naszych spotkań z Rakowem Częstochowa jest długa i sięga początku lat 60-tych XX wieku, to tylko jej niewielka część wydarzyła się na poziomie ekstraklasy. Dokładnie było sześć takich spotkań, a my w tym odcinku serii „Zagraj, zagraj jak za dawnych lat” przyjrzymy się pierwszemu z nich.

Sezon 1994/1995 zaczęliśmy ze zmiennym szczęściem. Na początek była bolesna i prestiżowa porażka z derbowym rywalem Stalą Stalowa Wola. Żal był tym większy, że przegraliśmy u siebie (1:3) po kiepskim meczu, w którym strzeliliśmy sobie nawet bramkę samobójczą – dokładnie zrobił to Mariusz Barnak. Honorowe trafienie dla nas zdobył z kolei Tomasz Tułacz.

W drugiej kolejce poszło nam już lepiej. Zremisowaliśmy na wyjeździe z Ruchem Chorzów, drużyną w tamtym momencie przeżywającą bardzo trudne chwile, które zresztą miały swoje konsekwencje w postaci spadku w opisywanym sezonie 1994/95. Na Śląsku długo nawet prowadziliśmy po golu Rafała Kupidury, na którego na kwadrans przed końcem odpowiedział Krzysztof Bizacki.

Po dwóch meczach mieliśmy więc na koncie jeden punkt. W mieleckiej szatni czuć było złość, bo przeciwnicy byli do ogrania (na koniec sezonu oba zespoły zresztą spadły z ligi) i przed meczem trzeciej kolejki trener Franciszek Smuda postanowił mocniej zmotywować swój zespół. – Trener Smuda należał do tych trenerów, którzy wiedzieli kiedy krzyknąć, ale też kiedy nieco zwolnić i porozmawiać po przyjacielsku – wspominał po latach Bogusław Wyparło.

Smuda postawił więc na rozmowę i motywację, a nie na zmienianie składu. W trzeciej kolejce Stal Mielec podejmowała beniaminka rozgrywek – drużynę Rakowa Częstochowa – a ówczesny szkoleniowiec naszego zespołu postanowił do gry desygnować dokładnie ten sam skład, który wystawił w zremisowanym meczu w Chorzowie.

Zaczęło się fantastycznie, bo już po kwadransie na prowadzenie wyprowadził nas Tomasz Tułacz. Był to efekt dobrej gry naszego zespołu, który od samego początku miał przewagę nad rywalem. Na 2:0 podwyższył tuż przed przerwą Janusz Kaczówka. Wynik może nie przygniatający, ale dobrze odzwierciedlający przewagę naszego zespołu. Zresztą trener Rakowa postanowił reagować szybko i w przerwie zdecydował się na…zmianę bramkarza.

– W pierwszej połowie bramki Rakowa bronił Grzegorz Cyruliński, uzdolniony bramkarz, młodzieżowy reprezentant Polski. Wtedy jednak nie miał swojego dnia, bronił wyjątkowo słabo. Na drugą połowę już nie wyszedł, bo zastąpił go Arkadiusz Gaik – wspomina Tomasz Leyko, autor książki Biało-Niebieska.

Zmiana bramkarza nie przyniosła jednak Rakowowi nic. Druga połowa to nadal przewaga Stali, jak również kolejne dwa gole. Tym razem rolę egzekutora przejął Bogusław Cygan, dla którego były to pierwsze bramki w sezonie 1994/1995. Pewnie wtedy nie spodziewał się jeszcze, że na koniec sezonu zostanie Królem Strzelców całych rozgrywek.

Ostatecznie wygraliśmy więc 4:0, odnosząc tym samym pierwsze zwycięstwo w sezonie 1994/1995. Gazeta „Tempo” relację z tamtego meczu zatytułowała dość znamiennie: „Mielec odetchnął”.

W latach 90-tych mierzyliśmy się z Rakowem jeszcze trzy razy. Na wiosnę 1995 roku padł bezbramkowy remis, a w kolejnym, zakończonym spadkiem Stali, w Częstochowie przegraliśmy 0:2, a u siebie zremisowaliśmy 0:0. Na kolejny mecz obu drużyn (tym razem na szczeblu drugiej ligi) czekaliśmy 18 lat.

Początek meczu PGE FKS Stal Mielec – Raków Częstochowa w niedzielę (19 września) o godzinie 12:30. Kup bilet na ten mecz – kliknij TUTAJ

 

Patronem cyklu “Zagraj, zagraj jak za dawnych lat” jest Miasto Mielec. Dziękujemy!