Zamknij

MEDIALNA STAL M: Komentarze Stal – Legionovia

hej.mielec.pl – Gąsior: biorę porażkę na siebie. Legionowo podglądało organizację 

W niedzielę po raz pierwszy piłkarze drugiej ligi wybiegli na ligowe boiska.

W Mielcu, w obecności 5 tysięcy widzów, Stal podejmowała solidnie wzmocnioną Legionovię Legionowo. Latem w Legionowie wygrali mielczanie 2:1, w niedzielę jednak to goście dyktowali warunki gry i pokonali Stal 3:1 (0:1).

Dla Legionovii to bardzo cenny wynik, bo zespół spod Warszawy goni czołową ósemkę ligi, która pozwoli na pozostanie w drugiej lidze na nowy sezon. – Nam remisy już nic nie dają, musimy grać o pełną pulę i z takim nastawieniem do Mielca przyjechaliśmy. Graliśmy lepiej, byliśmy lepszym zespołem. W drugiej połowie oprócz tych bramek mogliśmy jeszcze kilka sytuacji dokończyć by ten mecz był spokojniejszy – komentował Marek Papszun, trener Legionovii.

– Gościom gratuluję wyniku, wygrali zasłużenie, byli lepszą drużyną. Mieli lepiej poukładaną grę, bardziej zorganizowaną w środku pola. My z tym środkiem pola nie mogliśmy sobie dać rady. Nie było zawodnika w środku by dzielił piłki, boki też słabo funkcjonowały. Najwięcej problemu sprawiali nam wysocy napastnicy: Czerkas i Stańczyk. Są to zawodnicy, którzy nawet w ekstraklasie mogliby się mieścić – komentował trener Stali Włodzimierz Gąsior.

– Bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry. Wykorzystali to co mieli bo wysocy zawodnicy przebijali nas w walce o górne piłki. Przy 1:1 poszły już u nas zmiany, przy 3:1 odkryliśmy się i każda kontra groziła utratą bramki, ale nie mieliśmy już nic do stracenia, szukaliśmy rozwiązań w ataku. Biorę tę porażkę na siebie, ta druga zmiana niepotrzebnie została dokonana, kiedy Legionovia wykonywała rzut rożny. Nie powinienem robić zmiany przy stałym fragmencie gry. Naszej drużynie mogę pogratulować walki do końca. Myślę, że kibice docenili to, że ta drużyna zostawiła dużo ambicji, starała się – podsumowywał szkoleniowiec Stali.

Działacze z Legionowa podglądali organizację meczu

Razem z legionowskim zespołem do Mielca przyjechała spora grupa działaczy Legionovii. Trener gości ma nadzieję, że sternicy klubu z Legionowa podpatrzyli jak w Mielcu tworzy się piłkarskie widowiska, z których Stal już słynie w całym kraju.

–  Super się tutaj grało, rewelacyjna otoczka, dużo kibiców, bardzo dobra murawa. Chciałoby się by takie mecze odbywały się co tydzień. Przybyli nasi działacze, co jest rzadkością, zobaczyli jak to wszystko wygląda, jak wygląda widowisko. Mam nadzieję, że to się przełoży na większa wiarę w ten zespół i sens bytu drugoligowej Legionovii – powiedział Marek Papszun.

httpv://www.youtube.com/watch?v=h5W4o3zomUA

Nowiny – Zawodnik Stali Mielec: ciągle wierzymy w awans
Rozmowa z KAMILEM RADULJEM, pomocnikiem II-ligowej Stali Mielec.

– Nie tak miał wyglądać wasz wiosenny start. Macie pięć meczów u siebie i mieliście powiększać przewagę, a tu taki falstart…
– No niestety. Piłka to taka niesprawiedliwa gra. Przydarzył nam się słabszy występ, ale nie spuszczamy głów, bo jeszcze dużo meczów przed nami będziemy chcieli je wygrać.

– Jak ocenisz swój powrót do gry po kontuzji?
– To nie ja jestem od oceniania, niech to zrobią inni. Widać jeszcze było, że gra nie do końca się nam układała, było kilka strat. Po przegranym meczu ciężko coś mądrego powiedzieć.

– Z twoim zdrowiem wszystko już okej? Z trybun widać było, że tuż przed golem trener miał cię zmieniać na Piotrka Gawęckiego… Zgłaszałeś jakieś problemy?
– Nic o tym nie wiem, sam nic nie zgłaszałem.

– Za rzadko dziś strzelaliście. Celnych uderzeń naliczyłem bodaj trzy…
– To była jedna z przyczyn. Trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć, bo gdybyśmy znali przyczynę to pewnie byłoby inaczej. Rywal był lepszy, miał więcej klarownych sytuacji, szczęścia i zasłużenie wygrał.

– Dziś w składzie było kilku nowych piłkarzy. Brakuje wam jeszcze zgrania?
– Niektórzy doszli wcześniej, inni później. Potrzebują jeszcze trochę czasu, by wkomponować się w zespół. 

– Spadliście na piąte miejsce w tabeli. To lepsza pozycja do ataku na pierwszą ligę?
– Może będzie lepiej. Ciągle wierzymy w awans.
Waldemar Mazgaj

Fot. Kacper Strykowski