Zamknij

MEDIALNA STAL M: Marzenia nie są złe

Super Nowości – Wysłałem SMS-a Włodzimierzowi Gąsiorowi. Życzyłem mu dużo uśmiechu i wyraziłem nadzieję, że następny wywiad do gazety będzie traktował wyłącznie o rzeczach przyjemnych. „Futbol jest ważny, ale nie najważniejszy” – dodałem. Kilka godzin później trener Stali Mielec podziękował za słowa otuchy i napisał, jak bardzo jest mu przykro, iż jego praca z biało-niebieskimi nie zakończyła się sukcesem.

O regionalnej piłce nożnej piszę od dobrych 15 lat. Znam wielu trenerów – jednych cenię bardziej, innych mniej. Żadnemu z nich po utracie pracy nie wysłałem SMS-a, ale teraz czułem, że muszę to zrobić. Kibicowałem bowiem i panu Włodkowi, i całej Stali. To, co działo się w tym klubie jesienią 2013 roku było fenomenem. Piłkarze grali jak z nut, kibice wypełniali stadion, lotniczy potentat wrócił do sponsorowania drużyny i było prawie jak za starych, dobrych czasów. Niestety, wiosną zamiast pięknego snu, mamy koszmar. Marzenia o awansie na zaplecze ekstraklasy legły w gruzach. Stal rozpoczęła natomiast akcję ratowania dla Mielca drugiej ligi.

– Ludzie mają do nas pretensje, że niepotrzebnie rozbudziliśmy nadzieje. Twierdzą, iż zgubił nas brak pokory. Może mają rację? – bił się z myślami pracownik klubu, z którym rozmawiałem ostatnio. Odpowiedziałem, że euforia po kapitalnej rundzie jesiennej była jak najbardziej uzasadniona. Dlaczego otwarcie nie mówić o tym, że chce się kuć żelazo póki gorące? Czy w Polsce ze snuciem ambitnych planów wciąż trzeba się chować po kątach?

Sport uczy pokory, pełna zgoda. Ale bzdurą jest opowiadanie, że w Mielcu padli ofiarą pychy. Prawda jest brutalnie prosta: Stal jest cieniem zespołu sprzed paru miesięcy, bo w zimie popełniono błędy w przygotowaniu drużyny. A gdy na starcie dostaje się trzy razy „w czapkę” na boisku, które chwilę wcześniej uchodziło za niezdobytą twierdzę, to człowiek się załamuje. Zaczyna się rozbijanie sytuacji na czynniki pierwsze, a taka analiza piłkarzom nie pomaga. Na boisku ważny jest automatyzm i pewność siebie. To jak z napastnikiem, który nie może się przełamać. Zewsząd słyszy, że musi być cierpliwy, ale przecież z każdą kolejną nieudaną próbą jego frustracja i zniechęcenie rosną. Nie jest łatwo wyrwać się z błędnego koła.

Włodzimierz Gąsior zachował klasę żegnając się ze Stalą. Najstarszy trener drugiej ligi, niegdyś specjalista od awansów, winę za wynik wziął na siebie. Ktoś powie, że nie mógł postąpić inaczej. Jednak historia zna przypadki ludzi przyspawanych do stołka, nieumiejących przyznać się do błędów.

Zmienił się trener w Mielcu, zmienił w Suwałkach i Lublinie, gdzie wydano dużo większe pieniądze. W piłce nożnej naprawdę ciężko coś zaplanować, klęskę ponoszą nawet giganci jak Barcelona i Bayern Monachium.

Jeszcze na początku marca pisałem, że 2014 to może być rok podkarpackiego futbolu. Oczyma wyobraźni widziałem dwie nasze drużyny świętujące awans i dwie kolejne w ósemce. Dziś, sześć kolejek przed końcem sezonu, trzeba drżeć o los Stali z Mielca, Rzeszowa i Stalowej Woli. Wciąż będę się jednak upierał, że marzenia nie są złe.

Tomasz Szeliga

Fot. Paweł Bialic