Zamknij

MEDIALNA STAL M: Zeszliśmy na ziemię

Super Nowości – Pomocnik Stali Mielec, Sebastian Głaz, o szoku po porażce z Legionovią i rundzie, która będzie prawdziwym egzaminem dojrzałości.

Stal Mielec liże rany po nieudanej wiosennej inauguracji. Piłkarze zapowiadają jednak, że w niedzielę odkują się na Olimpii Zambrów.

– Już wiecie, dlaczego przegraliście z Legionovią?
– Ciężko to wytłumaczyć. Nastawialiśmy się na zwycięstwo, tymczasem schodzimy na ziemię. Zapewniam jednak, że duch w zespole nie ginie.

– Prowadziliście, wydawało się, że macie wszystko pod kontrolą. I nagle straciliście trzy gole. Zlekceważyliście przeciwnika?
– W żadnym wypadku. Nawet gdy prowadziliśmy, to i tak Legionovia była lepszą drużyną. Po prostu nie mieliśmy dnia.

Sebastian-Głaz

– Wypunktowali was doświadczeni zawodnicy – Adam Czerkas i Piotr Gurzęda.
– Na naszym tle zespół z Legionowa prezentował się bardzo dobrze. Grali tak, jak my jesienią. Sprawnie operowali piłką, krótkie podania, choć stosowali też długą piłkę na Czerkasa, bo ten świetnie się zastawiał i podawał. Jestem przekonany, że Legionovia wiosną będzie punktować.

– Co się działo w waszej szatni? Była złość, nerwy czy jednak przygnębienie i niedowierzanie.
– Jednak szok. Wie pan, jak człowiek pracuje dwa miesiące w pocie czoła, trening-dom, dom-trening, a potem wychodzi na mecz i bum, dostaje trzy bramki, to nie dowierza. Na szczęście w niedzielę mamy kolejne spotkanie na własnym boisku i wymarzonego rywala, by się odkuć. Nie wyobrażam sobie, żeby Olimpia Zambrów wywiozła z Mielca choćby punkt.

– Trener Włodzimierz Gąsior porażkę z Legionovią wziął „na klatę”…
– Ale trener nie wychodzi na boisko tylko piłkarze. Ja na przykład zagrałem bardzo słabo. Wszyscy bierzemy odpowiedzialność za wynik.

– W rundzie wypadek przy pracy zawsze się zdarzy, więc chyba dobrze, że potknęliście się właśnie teraz, na samym początku.
– Można to i tak rozpatrywać. Jednak cały czas trzeba się mieć na baczności. Jedna porażka i proszę, co się dzieje – mamy już tylko 4 punkty przewagi nad strefą zagrożoną spadkiem. Jestem wyczulony na takie rzeczy odkąd przegraliśmy z Tomasovią wyścig o drugą ligę. Po jesieni mieliśmy 8 punktów przewagi, a na koniec sezonu świętowano wiadomo gdzie (w Mielcu – red.).

– Już pierwsza wiosenna kolejka pokazuje, że w tej rundzie nikt się nie położy na murawie.
– To było do przewidzenia. Druga część sezonu zawsze jest trudniejsza. Każdy punkt trzeba będzie wyszarpać.

– A może nie powinniśmy robić tyle szumu wokół tej porażki z Legionovią? Może po rewelacyjnej jesieni media niepotrzebnie napompowały balon?
– Apetyt na zwycięstwa to nic złego. Sami uwierzyliśmy, że jesteśmy na tyle mocni, by bić się o awans. Nadal wierzymy. Mamy swoje marzenia i będziemy do nich dążyć.

– Do drużyny po perturbacjach zdrowotnych wrócił Kamil Radulj. To sprawiło, że został pan przesunięty na pozycję defensywnego pomocnika. Jak się pan tam odnajduje?
– Dostosuję się, choć ciągnie mnie do przodu, oj ciągnie. Zresztą trener o tym wie. Kamil to jednak szalenie wartościowy zawodnik, więc będę mu pomagał na tyle, na ile będę mógł.

– Kilka dni przed meczem obchodził pan urodziny. Świętowanie trzeba jednak odłożyć.
– I tak nie obchodziłem urodzin. Nie miałem na to czasu.

Rozmawiał Tomasz Szeliga

Fot. Paweł Bialic