Zamknij

Poznajmy się bliżej. Damian Skiba, mielczanin z krwi i kości, który uwielbia wędkowanie, zabawy z synem i córką oraz Zakopane

Damian Skiba, asystent Adama Majewskiego ze Stalą Mielec związany jest „od zawsze”. Lubi wracać do Zakopanego, a najwięcej zawdzięcza Włodzimierzowi Gąsiorowi.

Pierwszy raz pojawił się na treningach Stali Mielec w wieku ośmiu lat. Obecnie ma 32 lata, a wciąż jest związany z naszym klubem. To bez wątpienia mielczanin z krwi i kości, który nawet jak nie przywdziewał biało-niebieskich barw, to i tak grał w klubach, które nie są zbyt oddalone od jego miejsca zamieszkania. – Moim miejscem na ziemi jest Mielec – zapewnia bohater tej historii.

Od dziecka chodził również na mecze Stali, podawał piłki, po prostu żył naszym klubem. – Pamiętam taki mecz zorganizowany z okazji 60-lecia powstania klubu. Na trybunach zasiadła masa kibiców, a na boisku największe legendy naszego klubu – Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Andrzej Szarmach, Jan Domarski. A ja miałem okazję podawać im piłki – uśmiecha się Damian Skiba.

Kurczak, pączek i na mecz

Jako się rzekło, pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Stali, a oprócz tego reprezentował barwy tylko jeszcze dwóch klubów. Na rok był wypożyczony do LKS-u Nieciecza, wtedy trzecioligowej drużyny. – Jasne, to nie było jeszcze to, co teraz, ale zaczynała się budowa mocnego klubu. Miałem w tym jakiś swój udział, bo grałem dużo i z Niecieczą awansowaliśmy do 2 ligi – słyszymy.

 

Wrócił jednak do Stali i znów grał w 3 lidze. To nie były łatwe czasy, w klubie wielu rzeczy brakowało, a drużyna walczyła o utrzymanie. – Nie przelewało się, to fakt, ale byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Można powiedzieć, że bardzo dobrze pamiętam odbudowę Stali od samego początku. To był ciężki okres, ale w jakimś sensie nas to zahartowało – opowiada.

Już do legendy przeszły słynne kurczaki z Tesco, którymi często wtedy żywili się gracze Stali. – Było tak, było – uśmiecha się nasz rozmówca. – Do tego bagieta, na deser pączki, a później mecz w 3 lidze – dodaje ze śmiechem.

Drużyna, która wywalczyła awans do 3.ligi w 2008 roku. Damian Skiba w dolnym rzędzie pierwszy od prawej.

Od podopiecznego do współpracownika

W końcu zaczęły jednak nadchodzić trochę lepsze czasy. Był awans do 2 ligi, w niej obecny asystent Adama Majewskiego pograł półtora roku, a z tego okresu przede wszystkim pamięta dwa konkretne mecze. – Pierwszym jest spotkanie z Wigrami Suwałki, a więc inauguracja nowego stadionu, gdzie był komplet publiczności. Drugim natomiast z Pelikanem Łowicz, który dał nam utrzymanie, a ja zdobyłem jedną bramkę – wspomina.

 

Wiosną kolejnego sezonu przeszedł do Czarnych Połaniec. Znów więc nie zawędrował zbyt daleko, co było zrozumiałe. Wtedy już pracował bowiem z grupami młodzieżowymi Stali. Szybko bowiem postanowił, że w przyszłości będzie chciał być trenerem. – Jak miałem 22 lata, to zacząłem pracować w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Ciągnęło mnie do tego i czułem, że się w tym odnajdę. Byłem też na tyle świadomy, że może być ciężko wyżyć z grania, a przy tym nie omijały mnie kontuzje. Zacząłem się więc kształcić w kierunku bycia trenerem i na pewno tego nie żałuję. Szybko zacząłem robić notatki i podpatrywałem trenerów – mówi Damian Skiba.

A miał komu się przyglądać, bo przez te wszystkie lata przewinęło się w jego życiu wielu trenerów. Tym najważniejszym był Włodzimierz Gąsior. – Prowadził mnie w trampkarzach i juniorach, a później również w pierwszej drużynie. Po latach, będąc jego asystentem, utrzymaliśmy Stal Mielec w ekstraklasie.

– Można powiedzieć, że życie zatoczyło fajne koło. To był mój wychowawca w szkole i nauczył nas wielu życiowych zasad. Nie miał z nami łatwo, czasem na niego psioczyliśmy, ale wiedział co robi. Wiele mu zawdzięczam – słyszymy.

„Dzień dobry” czy „cześć”?

Z trenerem Gąsiorem świętował również spore sukcesy, bo był wicemistrzem Polski juniorów, a także brązowym medalistą. W czasie reprezentowania barw Stali Mielec miał okazję występować w jednej drużynie choćby z Maciejem Domańskim, Krystianem Getingerem czy Kamilem Kościelnym. Obecnie to jego podopieczni. Jakie więc są między nimi relacje? – Powiem tak, w szatni mówią mi „trenerze”, traktujemy się profesjonalnie – słyszymy.

Damian Skiba jest asystentem Adama Majewskiego. Jest w trakcie kursu UEFA Pro, a więc zajęć mu nie brakuje. Ma więc obecnie mniej czasu na wędkowanie, które jest jego hobby. I może się pochwalić kilkoma ciekawymi okazami. – Raz na Wisłoce złowiłem brzanę, która ważyła 5 kilogramów. Często udaje się też łapać karpie. Na Wigilię zawsze więc jest zapas – śmieje się.

Wieczory spędza z żoną i dziećmi, wspólnie lubią robić sobie domowe kino. W trakcie urlopu najchętniej wybierają Zakopane. – Lubimy tam wracać, ale bywamy też nad polskim morzem. Tak naprawdę nie jest ważne gdzie, bylebyśmy byli razem – kończy Damian Skiba.