Zamknij

Pytanie do… Wojciecha Lisowskiego!

W piątek na naszym klubowym Instagramie na pytania kibiców odpowiadał Wojciech Lisowski. Nie zabrakło pytań o początki z piłką czy też o powrót na ligowe boiska. Wybraliśmy 10 pytań, które naszemu zawodnikowi zadali kibice PGE FKS Stali Mielec.

Skąd u Ciebie taka wielka miłość do zwierząt?

Wychowałem się na wsi, więc styczność ze zwierzętami była cały czas. Wraz z rodzeństwem byliśmy uczeni przez rodziców empatii do zwierząt. W domu nie miałem żadnego zwierzęcia, lecz u dziadka były trzy psy. Tak pozostało zamiłowanie do psów. Od 4 lat jest ze mną Teo i tworzymy ze sobą przyjacielską więź.

Czy wiecie już jak będą wyglądać treningi?

Jesteśmy po wstępnych rozmowach z naszym sztabem szkoleniowym. Wiadomo, że na początku będą to treningi w małych grupach. Czekamy na decyzję, kiedy będzie można trenować z całą drużyną.

Co myślisz o powrocie na boisko w maju? Biorąc pod uwagę obecną sytuację.

Każdy ma swój pogląd na tę sytuację. Wszystko zależy czy będzie więcej zakażeń czy będzie więcej zgonów. Ja oczywiście chciałabym bardzo wrócić, ale jeżeli będzie się to wszystko rozwijało to też nie chciałbym ryzykować. 

Jak Ci się podoba w Mielcu?

Bardzo mi się podoba. Ogólnie jestem człowiekiem, który jest daleki od narzekania i nie szukam negatywnych bodźców. Staram sobie od razu zorganizować czas. Poznałem tu wielu bardzo fajnych ludzi. Lubię chodzić na spacery z psem, jeżdżę do lasu, morsowałem z grupą mieleckich morsów… Staram sobie znaleźć taką otoczkę i żyć. 

Czy masz jakąś specjalną dietę?

Teraz obecnie nie, ale trzymam się swoich zasad. W tamtym roku miałem rozpisaną dietę, ponieważ zacząłem pracować z trenerem personalnym. Zawsze odżywiałem się powiedzmy sportowo, chociaż wiadomo, że nie można przesadzać. Stwierdziłem, że chciałbym zrobić jakiś większy progres w swoim odżywianiu i zobaczyć jak to jest na stuprocentowej diecie na której będę wszystko ważył i będę stosował to, co mam napisane. Bardzo dużo mi to dało: zmieniła się moja sylwetka, moje samopoczucie czy nawet wysypianie. Nieraz chłopaki śmiali się ze mnie w autobusie, bo jechaliśmy na mecz a ja wyciągałem swoje jedzenie. 

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką?

Ogólnie przypadek. Na pierwszy trening zaprowadził mnie sąsiad do trampkarzy w Chociwlu skąd pochodzę. Jest to bardzo malownicze miasteczko, gdzie znajduje się nasza lokalna drużyna Piast. Wcześniej w szkole biegałem na długie czy krótkie dystanse. Częściej można było mnie zobaczyć na wf-ie niż np. na lekcjach matematyki. Grać zacząłem dopiero powiedzmy od piątej czy szóstej klasy. To jest ogólnie bardzo późno, jeśli chodzi o piłkę, jednak dawałem sobie radę.

Jaki był Twój najtrudniejszy mecz?

Każdy mecz jest trudny, do każdego meczu trzeba podchodzić z pokorą. Na pewno gatunkowo to był to mecz rok temu z Bytovią w GKS Katowice. To był mecz, który nauczył mnie wielu rzeczy. Rok w Katowicach nie traktuje jako porażki tylko jak dużą naukę. Dzięki temu zyskałem bardzo dużą pokorę do tego, co robię i dlaczego trenuję.

Co robisz w wolnym czasie?

Nie jestem typem kanapowca, lubię przygody, spacery i wszelkie aktywności. Nieraz siedzę, zjem obiad i wpadnie mi do głowy jakiś pomysł, więc biorę psa i jadę na półtorej godziny do lasu. Czas spędzam raczej aktywnie, czasem pojadę do Krakowa czy Sandomierza. Wolę dzień spędzić aktywnie niż na kanapie, choć i takie dni się zdarzają- zazwyczaj są to dni pomeczowe.

Komu kibicujesz oprócz Stali?

Pochodzę z Pomorza i całe życie byłem „paprykarzem” – zawsze tak na nas mówili. Od zawsze się kibicowało Pogoni, bo był to największy klub w naszym regionie. Kibicuję również Legi Warszawa, ponieważ byłem tam, widziałem to wszystko od środka i spędziłem tam trochę czasu.

Dlaczego numer 25 na koszulce?

Od rodziców kiedyś dostałem koszulkę Raula z numerem 7. Kiedy byłem młodszy i mogłem grać z tym numerem to grałem. Obrońcy jednak nie wypada grać z numerem 7, więc połączyłem 2 i 5. Jeśli jest tylko taka okazja i numer jest wolny to staram się grać właśnie z tym numerem.