Zamknij

Z klubowej kroniki Stali – był taki mecz z Górnikiem Zabrze (cz. 64)

Pierwotnie to zaległe, wyjazdowe spotkanie 2. kolejki z aktualnym, wtedy mistrzem Polski Górnikiem miało się odbyć 2 sierpnia. Zostało przełożone na naszą prośbę, gdyż dzień później Stal zagrała na wyjeździe z Hannover 96, w ostatnim swym występie (porażka 1-4) w ówczesnych grupowych rozgrywkach Pucharu Intertoto. Mieliśmy wtedy jeszcze realne szanse na zdobycie końcowej premii w tych zmaganiach, po wcześniejszej mieleckiej wygranej (29 lipca) z Niemcami 3-2.

Środowy pojedynek, rozegrany już po złotych Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w wykonaniu naszej reprezentacji piłkarskiej, miał istotne znaczenie dla obu zespołów w rundzie jesiennej tamtego sezonu (jak się później okazało zakończonego pierwszym mistrzostwem Polski dla Stali). Obydwie drużyny przed tym spotkaniem (po 9 niepełnych seriach) plasowały się w górnej połówce tabeli, lecz to nasz zespół z 11 punktami miał dwa punkty więcej od gospodarzy.

Biało-niebiescy, w świetle jupiterów przy przenikliwym zimnie, zaimponowali miejscowych fanom nie tylko ambicją i ogromną wolą walki, lecz także mądrą i rozważną grą wszystkich formacji. To oni byli zdecydowanie lepszą drużyną w pierwszych 45 minutach, zdobywając prowadzenie już 9. minucie spotkania. To właśnie wtedy pochodzący z tamtejszej Stali, mózg mieleckiej jedenastki Henryk Kasperczak przedrylował kilku rywali, by zagrać lewą stroną w uliczkę do Karasia. Ten precyzyjnie, wzdłuż bramki i nad głowami miejscowych obrońców, przerzucił piłkę do Stanisława Stója, który celną główką zdobył prowadzenie dla naszej ekipy, mimo rozpaczliwej interwencji Kostki, któremu śliska piłka przeszła przez ręce. W górniczej drużynie na dobre słowa w drugiej linii zasłużył tego dnia jedynie Szołtysik, reszta prezentowała się zdecydowanie słabiej. Mielczanie grali bardzo dobrze w defensywie (brylował tutaj zwłaszcza Janus), raz za razem wyprowadzając groźne akcje ofensywne pod bramkę rywali.

Po zmianie stron tempo gry osłabło, futbolistom obu klubów przeszkadzał w grze także gęsto padający śnieg. Gra się nieco wyrównała, w 61. minucie błąd popełnił Kosiński (najsłabszy w tym dniu w mieleckich barwach), który niepotrzebnie zagrał piłkę do tyłu do Kukli. Próbujący asekurować tor tego podania Rześny dał się wyprzedzić Szaryńskiemu, który natychmiast odegrał ją do późniejszego naszego napastnika – Andrzeja Szarmacha, który nie zwykł był marnować takich okazji. Po zakończeniu tego pojedynku nie brakowało zachwytów nad mielecką drużyną w prasie całego kraju, zaś wracający do swego zespołu po dwóch meczach z powodu kontuzji, Włodzimierz Lubański tak skomentował grę swego zespołu: – Nie jesteśmy w najlepszej formie. Do pauzy zgubiliśmy się w „tysiącu podań”. Mimo przerwy spowodowanej kontuzją, grało mi się nieźle. Do meczu z Dynamem trzeba będzie jednak pilnie potrenować.

 

18.10.1972 – Zabrze, 2. kolejka 1. ligi, Górnik Zabrze – FKS Stal Mielec 1-1 (0-1)

Sędziował: Stec (Lublin)      Widzów: 10.000

Górnik: Kostka – Wraży, Oślizło, Gorgoń, Latocha, Deja (67 Kwaśny), Szołtysik, Skowronek, Banaś (56 Szaryński), Lubański, Szarmach     Trener: G.Szűcs

Stal: Kukla – Rześny, Kosiński, Janus, Hansel, Gąsior, Kasperczak, Popowicz, Lato, Stój (66 Sekulski), Karaś  Trener: A.Gajewski

Bramki: Szarmach 61 – Stój 9 g min.

 

Bilanse ligowe Stali z Górnikiem na dwóch najwyższych poziomach rozgrywkowych wyglądają następująco: w ekstraklasie obie ekipy zmierzyły się 53 razy (9 zwycięstw Stali, 17 remisów, 27 porażek; bramki: 45-85), w 1. lidze (drugi poziom rozgrywkowy) rywalizowano 2 razy (1 remis, 1 porażka, bramki: 2-3). W Pucharze Polski doszło do dwóch pojedynków (2 porażki, bramki: 1-5).

Nagłówki czwartkowej prasy (19 października 1972 roku) po remisie 1-1 Stali Mielec z Górnikiem w Zabrzu.

Leszek Śledziona

Fot. Archiwum Leszka Śledziony