Zamknij

„Zagraj, zagraj jak za dawnych lat”. Mecz bohaterów z Wembley

Przed nami kolejna odsłona cyklu „Zagraj, zagraj jak za dawnych lat” i kolejny mecz ze szczególną historią w tle. 31 października zagraliśmy w Mielcu z Wisłą Kraków i był to pierwszy mecz w lidze po słynnym Wembley. Ówczesny bohater reprezentacji Polski i zawodnik Stali Mielec – Jan Domarski – przed pierwszym gwizdkiem sędziego otrzymał nawet pięknie udekorowany…tort.

To był sezon, w którym oba zespoły grały ze sobą bardzo często. Stal kilka razy sparowała z Wisłą. Jeden z meczów kontrolnych miał na celu aklimatyzację z jupiterami na Wiśle przed meczem w Pucharze Europy z Czerwoną Gwiazdą z Belgradu. Stal bowiem podejmowała rywala właśnie przy Reymonta w Krakowie. Tej przeszkody nie udało się jednak pokonać i drużyna prowadzona wówczas przez duet trenerski Aleksander Brożyniak – Zenon Książek musiała skupić się na lidze. A łatwo nie było, bo obowiązywało hasło „bij mistrza” – każdy chciał pokonać wciąż aktualnego Mistrza Polski z sezonu 1972/73.

Jak się jednak miało okazać – w rundzie jesiennej nasza drużyna bardzo dobrze odnajdywała się w roli faworyta. Mielczanie przegrali tylko raz – na wyjeździe z Górnikiem Zabrze (0:2). Zmorą były jednak remisy. Do końca roku 1973 zaliczyli aż siedem takich wyników. To nie pozwalało złapać serii zwycięstw, tak potrzebnej w walce o najwyższe laury.

Bohaterowie z Wembley

Również remisem zakończyło się spotkanie z Wisłą Kraków z 31 października 1973. Spotkanie niezwykłe, bo pierwsze po słynnym meczu na Wembley. Atmosfera była doniosła, w końcu nasza reprezentacja wywalczyła swój pierwszy awans na mistrzostwa świata w powojennej historii. Dodatkowo uczyniła to koszem Anglików, ojców futbolu, którzy przecież siedem lat wcześniej zdobywali laur najlepszej drużyny globu. Jak miała pokazać historia – ostatni do dzisiaj.

– Był to pierwszy oficjalny ligowy mecz w Mielcu po Wembley. Zanim sędzia Środecki rozpoczął spotkanie, trójka mieleckich bohaterów z Londynu oraz Wiślak Szymanowski zostali wyróżnieni uściskiem dłoni ważnych osobistości, upominkami, a dla Jana Domarskiego przygotowano okazały tort z napisem „Dziękujemy za Wembley” – opowiada nam Tomasz Leyko.

Z tamtego meczu zachował się nawet materiał wideo, który dziś możemy zobaczyć w serwisie youtube. Widać na nim również rzeczony wyżej tort.

Domarskiemu było za co dziękować, bo to jego bramka dała nam przepustki na Mundial, który w 1974 roku rozegrany został w RFN. Zresztą cała akcja – chyba najsłynniejsza w historii polskiego futbolu – przeprowadzona była przez zawodników Stali Mielec. Przy linii bocznej piłkę stracił Norman Hunter. Najpierw przejął ją Henryk Kasperczak, który wykorzystał błąd Normana Huntera. Kasperczak podał do Laty, który od razu dostrzegł z prawej strony Domarskiego. Lato wyłożył mu piłkę a jego kolega ze Stali strzelił po ziemi w środek bramki. Angielski bramkarz – Peter Shilton – chyba powinien ten strzał obronić, ale na szczęście dla nas, popełnił błąd, puścił piłkę pod brzuchem, a Domarski mógł utonąć w objęciach kolegów. Później sam strzelec tak opisywał tamto uderzenie: – Przyszła, naszła, zeszła, weszła.

Po końcowym gwizdku (mecz zakończył się remisem 1:1) szczególnie wzruszający był głos komentatora Jana Ciszewskiego: – Mój Boże! No co ja mam państwu powiedzieć? To jest prawda!

Przeciekawe widowisko

Nie ma się więc czemu dziwić, że mecz z Wisłą Kraków w Mielcu odbywał się w atmosferze wielkiego święta. Święto futbolu było również na murawie, bo obie drużyny stworzyły przeciekawe widowisko.

– Szala wygranej przechylała się to na jedną, to na drugą stronę. Po golu Kapki, Stal odpowiedziała trafieniami Ryszarda Pera i Jana Domarskiego. Kwadrans przed końcem Kapka wyrównał z karnego (faul na Kmieciku), ale kilka minut później jedenastkę egzekwował Kasperczak (ręka Obrzanowskiego), jednak bramkarz Wisły – Stanisław Gonet – wyczuł intencję strzelca i odbił piłkę na rzut rożny – opisuje tamto spotkanie Tomasz Leyko.

– Po tym meczu byliśmy źli na siebie – opowiadał po latach Krzysztof Rześny, który na boisku spędził wówczas pełne 90 minut. – Mogliśmy wygrać, mieliśmy swoje okazje i prowadziliśmy 2:1. Rzut karny trochę pechowy, straciliśmy gola, ale w końcówce mogliśmy jeszcze strzelić. Poza karnym Henia Kasperczaka mieliśmy jeszcze jedną, dwie dobre okazje. Niestety, nic nie wpadło – dodawał.

Tamten sezon lepiej zakończył się dla Stali, która zajęła 3 .miejsce z dorobkiem 37 punktów. Wisła Kraków zdobyła o 3 punkty mniej i ostatecznie ligę skończyła na 5.miejscu.