Już dziś reprezentacja Polski zagra ze swoim trzecim grupowym rywalem – reprezentacją Szwecji. W cyklu „Stalowe Historie” tym razem przypominamy więc mecz sprzed 47 lat, w którym bohaterem był Grzegorz Lato. Choć naszej drużynie w tamtym spotkaniu szło jak po grudzie, to wychowanek Stali Mielec znalazł drogę do bramki Szwedów i dał nam bardzo cenne zwycięstwo.
Kazimierz Górski przed meczem ze Szwecją miał złe przeczucia. Trudno w to uwierzyć, bo jego reprezentacja w mistrzostwach świata 1974 szła jak burza. W pierwszej fazie grupowej Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna, Andrzej Szarmach i spółka odprawili z kwitkiem kolejno reprezentacje: Argentyny, Haiti oraz Włoch.
Pan Kazimierz podkreślał jednak, że jego drużyna w czwartym meczu turnieju wygląda gorzej. Tak było dwa lata wcześniej podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium, gdy nasza reprezentacja wymęczyła remis (1:1) z Danią. W 1974 roku w czwartym meczu mistrzostw czekała na nas inna drużyna ze Skandynawii – Szwecja.
Obawy się sprawdziły, bo w zgodnej opinii historyków futbolu, to właśnie mecz ze Szwecją był tym, w którym naszej reprezentacji szło, jak po grudzie. Nawet w słynnym meczu „na wodzie”, czyli przegranym boju o finał z reprezentacją RFN, nasi zagrali naprawdę dobre spotkanie. Tymczasem w boju ze Szwedami męczyli się niemiłosiernie.
Problemy tak naprawdę zaczęły się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Kazimierz Górski odsunął od meczowego składu Adama Musiała, choć ten wystąpił we wszystkich spotkaniach pierwszej fazy grupowej. Poszło o to, że część drużyny, po meczu z Włochami udała się rozprężyć na miasto. W tej grupie był również Musiał. Samo wyjście ponoć nie było problemem, kłopot zrobił się dopiero, gdy zawodnicy przyszli później, niż to było wcześniej ustalone. Tak tę sytuację opisał portal dzieje.pl:
– Wstajemy rano, o tu pomór. Co się stało? Musiał spóźnił się, pan Kazimierz wyczuł od niego alkohol i wypieprzył z reprezentacji – relacjonował Jan Tomaszewski. Początkowo Górski był nieugięty. Mimo prób interwencji rady drużyny – chciał odesłać Musiała do Polski. Przekonali go dopiero asystenci – Strejlau i Gmoch. Ostatecznie pomocnik został odsunięty na jeden mecz. Po latach Tomaszewski zapytał Górskiego o powód incydentu. A on na to: „Za dobrze szło. Potrzebny był lekki wstrząs”.
Samo spotkanie ze Szwecją odbyło się kilka dni później i wyglądało jak ziszczenie się obaw Górskiego, co do czwartego meczu podczas turnieju. Całe szczęście, że mieliśmy wtedy w drużynie niezawodnego Grzegorza Lato. – To nie była trudna bramka do strzelenia – przyznawał po latach z rozbrajającą szczerością sam zainteresowany. – Dostałem dobre podanie, wyprzedziłem obrońcę i dostawiłem głowę. Piłka wpadła do bramki – opowiada.
Gol Laty padł w pierwszej połowie, a w drugiej nasi rywali mogli wyrównać. Mieli nawet rzut karny, który fantastycznie obronił jednak Jan Tomaszewski. – Ze Szwedami zawsze grało się nam ciężko. Wygraliśmy z nimi na MŚ w 1974 roku, ale oni mieli wtedy rzut karny, który obronił Jan Tomaszewski – przypomniał Lato na łamach portalu Polsat News.
Tamto zwycięstwo było jednym z ostatnich pozytywnych akcentów w rywalizacji tych dwóch reprezentacji. Po raz ostatni wygraliśmy w 1991 roku, a ostatnio głównie przegrywaliśmy – przede wszystkim w eliminacjach EURO 2000 i EURO 2004. Miejmy nadzieję jednak, że dziś będzie inaczej.
Początek meczu Szwecja – Polska o godzinie 18:00. Transmisja w TVP 1.