Nowiny – Rozmowa z Jackiem Orłowskim, sekretarzem Stali Mielec.
– Jak pan przyjął decyzję Wojewody Podkarpackiego?
– Trudno nam się z nią pogodzić. Policja w swoich komunikatach przedstawiła nasz obiekt w złym świetle. Zostaliśmy skrytykowani przez Komendę Wojewódzkiej Policji za braki w bezpieczeństwie, a obserwator i delegat z PZPN-u dobrze oceniali to spotkanie pod względem organizacyjnym. Przedstawiciel z urzędu miasta Mielca również był obecny na meczu ze Stalą Stalowa Wola i nie miał żadnych zastrzeżeń. Wychodzi na to, że musimy zapłacić karę za błędy policji.
– Jakie?
– Funkcjonariusze po końcowym gwizdku zablokowali wyjścia ewakuacyjne. Nie zrobili tego dobrze, bo część osób została na schodach, a część już była poza stadionem. Zdarzały się takie sytuacje, że rozdzielono rodziny – dzieci zostały w przejściu, a rodzice opuszczali już stadion. Zrobiło się nerwowo, niebezpiecznie, ale nie z winy działań organizatora, tylko policji. Poza tym według mnie niepotrzebnie policjanci weszli na płytę boiska. Sektor gospodarzy opuściło tylko kilku kibiców, ale nie stanowili oni zagrożenia. Część z nich musi przedostać się poza sektor, po to, by zdjąć flagi.
– Stracicie coś więcej niż tylko pieniądze
– Boli nas ta decyzja, nie tylko z finansowego punktu widzenia. Sprzedaliśmy przecież ponad tysiąc karnetów. Mecz z Garbarnią mogło oglądać blisko 4 tysiące kibiców. Wielu z nich wizyty na naszym stadionie weszły w krew. Niestety, decyzja o zamknięciu stadionu idzie w świat. Niewielu zastanowi się nad okolicznościami, pomyślą „W Mielcu jest niebezpiecznie”. Ja tę karę taktuje jak absurdalną. Do bójek doszło poza stadionem. Dlaczego my ponosiły konsekwencje? Spytam więc tak, gdy dojdzie do awantury pod kinem, ktokolwiek wnioskuje o zamknięcie tego kina? Policja interweniowała na mieście. Zatrzymano ludzi w klubowych szalikach i przez to zamyka się stadion… ręce opadają. Niedługo obiekty będzie można zamknąć za złą pogodę.
– Sądy wydają zakazy stadionowe, więc może wkrótce problemów będzie mniej…
– Niekoniecznie. Proszę sobie wyobrazić, że kibic, który otrzymał zakaz stadionowy w Kielcach, może wejść na dowolną imprezę masową w innym mieście. Jaki to kłopot dla osoby, która chce robić awanturę przejechać się na inny mecz. Tak Polska walczy z przemocą na stadionach. Najłatwiej zamknąć obiekt, trudniej wypracować skuteczny schemat walki z osobami, które rozpoczynają awantury. Kluby nie są od łapania przestępców.
Fot. Krzysztof Kapica