Pod koniec października 1984 roku Stal grała w drugiej lidze, ale mielecki obiekt znów wypełnił się po brzegi. W środowy, chłodny wieczór, 31 października po raz pierwszy bowiem zagrała tu reprezentacja Polski. Rywalem była Albania. Poznajcie niezwykłą historię i otoczkę tego spotkania.
Polacy zameldowali się na zgrupowaniu w Baranowie Sandomierskim na tydzień przed meczem. Zawodnicy przyjeżdżali na raty. Gracze Wisły i Widzewa oraz „zagranicznicy” Boniek i Żmuda dołączyli później. W powołanej „20” byli „eksstalowcy”: Dariusz Kubicki oraz wychowanek mieleckiego klubu Kazimierz Buda. Obydwaj reprezentowali wtedy już warszawską Legię.
Przebieg zgrupowania odbiegał od tych, jakie teraz organizowane są przed meczami kadry więc warto przypomnieć kilka szczegółów. Już jego długość musiała zdziwić młodszych kibiców, bo trwało łącznie z meczem 8 dni. Ośrodkowi w Baranowie patronował Siarkopol i to ten kombinat przejął organizacyjną pieczę nad drużyną. Część treningów Antoni Piechniczek organizował na Siarce.
Sobotę przed środowym pojedynkiem kadra spędziła w Skopaniu, gdzie zwiedziła fabrykę firanek i spotkała się z młodzieżą jednej ze szkół. Była także szkoleniowa mini konferencja z trenerami z regionu.
Albańczycy gośćmi WSK
Pobyt Albańczyków w Mielcu organizowała WSK. Zakwaterowani zostali w mieleckim jubilacie. Trenowali tylko we wtorkowy wieczór. Do południa przygotowano dla nich „część artystyczną”, a więc spotkali się z dyrekcją WSK, zwiedzili Izbę Tradycji w Robotniczym Centrum Kultury. Mecz oglądał komplet widzów, sprzedano ponad 25 tysięcy wejściówek. Ceny biletów wahały się od 100 do 300 zł.
Trzeba w tym miejscu dodać, że mielecki stadion po oddaniu świateł i zaplecza pod trybunami był w bezwzględnej, krajowej czołówce i dorównywał obiektom europejskim. Lata 80. To okres jego największej świetności. Pewnie częściej grałaby tu kadra, ale…
Działaczom ciężko było zaprosić reprezentację na prowincję. Bliżej świata była oczywiście Warszawa i Zabrze, bo lobby śląskie zawsze w naszej piłce miało mnóstwo do powiedzenia. Na mecze z mocniejszymi rywalami zarezerwowany był Stadion Śląski. Do Mielca ciężko się było dostać, choć jeździły jeszcze pociągi, a kursów na stolicę było więcej niż teraz. Wówczas jednak odsetek posiadanych własnych czterech kółek był znacznie mniejszy. No i miejsc, gdzie w komfortowych warunkach można przyłożyć głowę do poduszki też w Mielcu było niewiele. Jeden eksportowy „Jubilat” to za mało. Pamiętam jak na kursie spikerów prowadzący go red. Jerzy Góra, sprowokowany przeze mnie widokiem proporczyka wiszącego w jego redakcji, złorzeczył na tego, kto wymyślił mecz w Mielcu.
Wtedy dodatkową trudnością był fakt, iż nazajutrz było „Wszystkich Świętych”. Hotel zajęli oficjele i Albańczycy. Dla chętnych brakło miejsc. Z kolei fotoreporter Dariusz Górski opowiadał mi, że długo nie mógł się dogadać z siłą mieleckich jupiterów (znacznie większą niż na Legii).
Na boisku też zaskoczenie, bo mecz zakończył się remisem 2-2. Pojedynek uznano za jeden ze słabszych występów Polaków na międzynarodowej arenie. Inna sprawa, że słaba gra Polaków była tylko jednym z powodów tego słabego wyniku. Złożyły się na to również kiepska forma sędziego (o tym poniżej) i niezła dyspozycja Albańczyków w tych eliminacjach. Zremisowali oni u siebie z Grecją i pokonali Belgów, czym wydatnie pomogli Polakom w awansie.
Świetny sędzia w kiepskiej formie
Niewielki zgrzyt dotyczył arbitrów. Sędziować miała szwajcarska trójka z Bruno Gallerem na czele. Arbitrzy dotarli do Mielca we wtorek późnym wieczorem po różnych drogowych perypetiach i okazało się, że nie ma dla nich… pokoju w hotelu. Kolację też podobno jedli w mało komfortowych warunkach. Sędziowie mieli odegrać się za te niespodziewane atrakcje na boisku. Szczególnie po przerwie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji, nie dyktując ewidentnego karnego po faulu na Andrzeju Pałaszu. Mecz z Albanią od kilku lat w całości można oglądać w serwisie youtube oraz w dużo lepszej jakości dzięki uruchomionej niedawno bibliotece przez Polski Związek Piłki Nożnej.
Nieprawdą jest powielana informacja, że gole dla rywali padły ze spalonych. Były to błędy naszej defensywy. Inne błędy arbitra (trudno rozstrzygać czy celowe) są bezsporne podobnie jak fatalna skuteczność Polaków. Bruno Galler już przy nominacji do prowadzenia mieleckiego meczu był cenionym arbitrem. Gwizdał jedno spotkanie na mundialu w Hiszpanii. 10 lat później spotkał go wielki zaszczyt ponieważ jako sędzia główny prowadził finał mistrzostw Europy w Szwecji, w którym Duńczycy pokonali Niemców 2-0. W maju 1990 roku z kolei sędziował finał Pucharu Zdobywców Pucharów Sampdoria – Anderlecht.
Mielecki mecz na „szklanym ekranie”
Mecz Polska – Albania „zagrał” w filmie. Chodzi oczywiście o „Piłkarski Poker” Janusza Zaorskiego. Kmita (Mariusz Dmochowski) ogląda właśnie w TV mecz Polska – Albania gdy odwiedza go Laguna (Janusz Gajos) obiecując, że będzie już zachowywał się po jego myśli. Mecz widoczny jest raptem przez kilka sekund, ale jeden z kadrów nie pozostawia wątpliwości, że to stadion w Mielcu. Potwierdza to też słyszany z „offa” komentator Dariusz Szpakowski.
Komentarz jest dograny na potrzeby filmu, bo jednym z graczy wymienionych przez niego jest bohater filmu Dykta (grany przez zawodowego piłkarza Dariusza Dziekanowskiego). Istotnie „Dziekan” zagrał w tym w mieleckim meczu, ale prawdziwym komentatorem pojedynku Polska – Albania był Andrzej Zydorowicz. Portal filmweb.pl wytyka też jako wpadkę producentom fakt, że akcja filmu toczy się w 1988 roku, a mecz rozegrano w 1984.
Tekst T. Leyko, zdjęcie pochodzi z książki „Biało-niebieska” ze zbiorów Muzeum Historycznego m. Rzeszowa.
Tomasz Leyko/Biało-Niebieska
Można już kupować bilety na mecz PGE FKS Stal Mielec – Zagłębie Lubin. Wystarczy kliknąć w poniższy plakat.