Tym razem w cyklu „Stalowe Historie” wracamy do wydarzeń z 1993 roku. Był to rok słynnej „niedzieli cudów”, przegranych eliminacji do mistrzostw świata w USA, a w polityce upadek rządu Hanny Suchockiej i rok nowych wyborów parlamentarnych. Rok 1993 mógł być również wyjątkowy dla Grzegorza Lato. Początkujący wówczas szkoleniowiec mógł dostać prace, o której każdy trener może marzyć.
„Stalowe Historie” możemy przypominać dzięki firmom Gamma oraz Opiela – relokacje maszyn i urządzeń. Dziękujemy i zapraszamy do lektury.
Grzegorz Lato to prawdziwa legenda polskiej piłki nożnej i co do tego nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Mało jednak kto zna, lub pamięta historię z końca 1993 roku, gdy najlepszy zawodnik w historii Stali Mielec prowadził rozmowy z PZPN-em na temat… objęcia stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski.
Trener z innego świata
Cała historia rozpoczyna się kilka lat wcześniej. Lato trenerką zaczął zajmować się na przełomie lat 80. i 90. w małym klubie w Kanadzie. To właśnie w tym kraju osiadł po zakończeniu kariery, ale życie na obczyźnie nie do końca mu pasowało. W 1991 roku wrócił do Polski i od razu otrzymał angaż w Stali Mielec. Lato wprowadził w Mielcu nowoczesne metody szkoleniowe, które poznał w Belgii i za oceanem.
– Widać było, że trener jest z innego świata. Był dla nas bardziej jak kolega, dobry znajomy, czasami przyjaciel niż wódz. Można było iść do niego z każdą sprawą. Zawsze wysłuchał – wspominał Bogusław Wyparło, wówczas początkujący bramkarz mieleckiego zespołu.
Lato przejął drużynę, która cudem utrzymała się w lidze (wygrała baraż z Miedzią Legnica) i w dwa lata zrobił z niej zespół z czołówki. Sezon 1992/93 mielczanie zakończyli na 6. miejscu. Kolejnego wyzwania jednak nie podjął. Nadeszła bowiem oferta z Olimpii Poznań, z którą Stal finansowo konkurować nie mogła, mimo że poznaniacy sezon zaczynali w drugiej lidze. W wakacje 1993 roku król strzelców mistrzostw świata przeniósł się więc do Wielkopolski.
W Poznaniu cel był jasny – awans. Lato go zrealizował, ale właśnie podczas pracy w Poznaniu otrzymał najważniejszą ofertę w swojej karierze. – Mogłem objąć stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski – wspomina.
Rozmowy w Poznaniu
W 1993 roku swoją czteroletnią kadencję w kadrze kończył Andrzej Strejlau. Jego drużyna miała wzloty i upadki, była blisko awansu na EURO 1992, ale kolejne eliminacje okazały się już być kompletną klapą. W 1993 pokonaliśmy wyłącznie Finlandię i San Marino, mecząc się okrutnie, w Łodzi wygrywając po ręce Furtoka. Reprezentacja rozegrała sparing nawet w Brzeszczach. Kończyła eliminacje do World Cup 1994 pięcioma porażkami i z Lesławem Ćmikiewiczem za sterami.
W takich warunkach rozpoczęła się giełda nazwisk, a jednym z najgorętszych był trener drugoligowej Olimpii Poznań, Grzegorz Lato. – Była rozmowa w tej sprawie – przyznaje sam zainteresowany. – Przyjechało dwóch, trener Kulesza i ktoś drugi był z zarządu. Powiedziałem, co myślę, jakbym widział tę reprezentację plus swoje wymogi. To, co powinien trener reprezentacji zarabiać, no powiedziałem im wprost, że no niestety trenerzy w tamtych czasach reprezentacji to nie był taki sowicie opłacany jak obecnie są trenerzy poszczególnych kadr. Poszło tak, że się rozeszło no i został kto inny.
Tym „kimś innym” okazał się Henryk Apostel, który w wyścigu o fotel selekcjonera startował z drugiego rzędu. Faworytem był Janusz Wójcik, trener srebrnej kadry olimpijskiej z 1992 roku. Mocne nazwisko miał również Lato. Działacze postawili jednak na Apostela. Dlaczego?
– Najprawdopodobniej było tak, że warunki, jakie on postawił były do przyjęcia dla PZPN-u, a moje były nie do przyjęcia no i na tym się rozeszło. Na pewno jedna i druga kandydatura była rozpatrzona no i takie jest życie, albo pan zostaje selekcjonerem albo nie zostaje. Trenerem kadry może być tylko jeden człowiek, nie dwóch – tłumaczy dziś Grzegorz Lato.
Ostatni rozdział
W jego biografii wydanej w połowie lat 90-tych możemy znaleźć również fragment, że był to moment, w którym Lato po raz pierwszy zniechęcił się do pracy trenera. Sukcesy jednak wciąż miał. Awansował z Olimpią do 1. ligi, potem pracował w Amice Wronki i starał się ratować Stal Mielec. Miał również epizod w greckiej Kawali, aż w końcu w 1999 roku podjął swoją ostatnią pracę – został trenerem Widzewa Łódź.
Jak dziś, z perspektywy czasu, Grzegorz Lato wspomina tamte czasy? – Powiem tak, w Olimpii Poznań byłem dwa lata, wprowadziłem ich z drugiej ligi do pierwszej ligi razem z Januszem Białkiem, no i zostaliśmy na 5. czy 6. miejscu po pierwszym sezonie jako beniaminek. Później nadeszły zmiany i przejąłem drużynę Amiki Wronki.
Sam zainteresowany przyznaje również, że to były zupełnie inne czasy, niż te dzisiejsze. – Dzisiaj pan podpisuje kontrakt, jako trener, na przykład na dwa lata i automatycznie podpisuje pan zwolnienie. Kilka niepowodzeń, słabszych meczów przegranych no i kończy się to dymisją trenera. Nie mam sobie jednak nic do zarzucenia, z Mielcem spokojnie utrzymaliśmy się w Ekstraklasie, z Amicą to samo bez większego problemu, a Olimpia też jako beniaminek bez problemu się utrzymała w tej Ekstraklasie – kończy Grzegorz Lato.
Karierę trenerską zakończył w 1999 roku na krótkim epizodzie w Widzewie Łódź. Później do pracy w charakterze trenera już nigdy nie wrócił. W latach 2001-2005 był senatorem RP z ramienia SLD, a w latach 2008-2012 pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.