Zamknij

MEDIALNA STAL M: PIŁKARSKIE SZACHY NA KORZYŚĆ GOŚCI

SportEkspres – Zdaniem jak w tytule można określić starcie w Puławach, pomiędzy Wisłą a Stalą Mielec. Cały mecz to były piłkarskie szachy, które w końcówce spotkania lepiej zagrali przyjezdni. Gol Kamila Radulja sprawił, że zespół z Karpat zdobył bezcenne trzy punkty zbliżając się do podium, a Wisła w dalszym ciągu nie może opuścić strefy spadkowej.

Na początku sobotniego spotkania w Puławach na boisku nie działo się nic ciekawego. Żadna ze stron nie chciała mocniej zaatakować, ponieważ obawiała się, że później może być bardzo trudno odrabiać ewentualne straty. Na pierwszą ciekawszą akcję musieliśmy czekać, aż do 19. minuty, ale i tak wszystko skończyło się pomyślnie dla Wojciecha Daniela, bramkarza Stali. W 26. minucie minimalnie niecelnie uderzał Cwetan Filipov. W odpowiedzi bardzo groźnie strzelał Mateusz Cholewiak, ale Michał Leszczyński zdołał złapać piłkę.

Druga połowa znów była senna, ale tylko w pierwszej fazie spotkania. W 53. minucie puławianie domagali się rzutu karnego, gdyż ich zdaniem po strzale Konrada Nowaka piłkę ręką zatrzymał jeden z zawodników gości. Gwizdek arbitra jednak milczał. 60 sekund później nieznacznie pomylił się Jarosław Niezgoda. Wisła wciąż atakowała i w 59. minucie gości uratował słupek po główce Rafała Wiącka. Następnie znów nic się nie działo, a raz szczęścia spróbował Radulj, lecz Leszczyński nie dał się zaskoczyć.

Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się sprawiedliwym remisem, goście za sprawą sprytnego strzału z dystansu Radulja objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu.

Marcin Puka
A_7D1361-kopia[zdjęcia: Krzysztof Rzewnicki]

wislapulawy.pl – Suma szczęścia w piłce nożnej zawsze musi wyjść na zero – tym starym i bardzo oklepanym przysłowiem można podsumować dzisiejsze spotkanie puławskiej Wisły ze Stalą Mielec. Po zremisowanym w niezwykle szczęśliwych i dramatycznych okolicznościach spotkaniu w Niepołomicach tym razem puławianie musieli uznać wyższość Stali. Co smuci podopieczni Bogdana Bławackiego byli ekipą lepszą, jednak z boiska zeszli pokonani. 

Szkoleniowiec Wisły kolejny raz zaskoczył kibiców zestawieniem podstawowej jedenastki. Poza kadrą meczową znaleźli się Norbert Jędrzejczyk, Arkadiusz Maksymiuk i Dawid Pożak a szansę gry od pierwszego gwizdka Mirosława Góreckiego z Katowic dostali Michał Budzyński, Szymon Martuś czy Rafał Lisiecki, dla którego było to pierwsze od września spotkanie wyjściowej jedenastce.
Pierwsze minuty rozgrywanego przy opadach deszczu spotkania to wyrównana walka z obu stron. Widać było, że zarówno dla Wisły jak i Stali dzisiejszy mecz ma kapitalne znaczenie.

Dlatego na nasiąkniętym wodą boisku dużo było męskiej walki i sporo rzutów rożnych. Po jednym z nich jeden z graczy gości o mały włos nie pokonał Michała Leszczyńskiego, jednak wypożyczony ze Stomilu Olsztyn golkiper wykazał się czujnością i wybił piłkę na kolejny korner. W 18 minucie gry wiślacy mogli otworzyć wynik spotkania. Z lewej strony piłkę dograł w pole karne Szymon Martuś jego centy nie przeciął żaden z graczy mieleckich i trafiła ona do Rafała Lisieckiego, którego zatrzymał dopiero rozpaczliwie interweniujący w bramce Wojciech Daniel. W 26 minucie gry kolejny raz zaatakowali puławianie tym razem na strzał zdecydował się Tsvetan Flipov, jednak uderzył niecelnie. Kilka sekund później kolejny raz na strzał zdecydował się Bułgar, jednak tym razem lepszy okazał się bramkarz Stali Daniel.

W końcówce pierwszej części gry uaktywnili się gracze z Mielca a szczególnie Mateusz Cholewiak, który ładnie wszedł w pole karne Wisły, jednak z jego strzałem nie bez problemów poradził sobie Michał Leszczyński.

Po zmianie stron zaatakowali puławianie. Już w 53 minucie gry po centrze Filipova uderzał z kilku metrów Konrad Nowak, jednak jego uderzenie zablokowali obrońcy Stali. Z perspektywy trybuny prasowej wydawało się, że gracze z Mielca zrobili to ręką, jednak arbiter Górecki nakazał grać dalej. Kilka minut później w znakomitej sytuacji znalazł się Jarosław Niezgoda, którego strzał poszybował jednak nad bramką. W 59 minucie gry głową po centrze z rzutu rożnego uderzał Rafał Wiącek a piłka jak zaczarowana trafiła w słupek i opuściła boisko. W 77 minucie z rzutu wolnego uderzał Kamil Radulij, jednak w puławskiej bramce pewnie spisał się Michał Leszczyński. Minuty płynęły i wydawało się, że mecz skończy się bezbramkowym remisem. Nic jednak mylnego, bowiem w 84 minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się były gracz Karpat Krosno Kamil Radulij i piłka ku rozpaczy wiślaków od słupka wpadła do siatki.

W końcówce nie mający nic do stracenia wiślacy postawili wszystko na jedną kartę. Niestety mimo ogromnego kotła pod bramką Daniela wszystkie strzały puławian albo były blokowane albo przechodziły obok bramki i po długich dla mielczan 4 doliczonych minutach mogli oni cieszyć się z grupą około 60 kibiców z kolejnej wygranej. Puławianie niestety dziewiąty raz musieli uznać wyższość rywali, co niestety sprawia, że kolejny tydzień ekipa Wisła spędzi w strefie spadkowej.

Przed wiślakami w sobotę kolejny trudny mecz. Na zakończenie rundy jesiennej podopieczni Bogdana Bławackiego udadzą się do Legionowa, aby przy Parkowej zmierzyć się z miejscową Limanovią. W poprzednim sezonie w Legionowie fortuna była z nami, bowiem puławianie wygrali po bramce Jarosława Niezgody w doliczonym czasie gry. Oby i tym razem fortuna wróciła do wiślaków, bowiem jest ona w tej sytuacji niezbędna.

Fot. Marcin Studnicki