Zamknij

MEDIALNA STAL M: Rafał Wójcik: „Teraz będziemy silniejsi”

Korso – Piłkarze Stali Mielec 2 sierpnia meczem z Zagłębiem Sosnowiec rozpoczynają nowy sezon w II lidze. Z trenerem Rafałem Wójcikiem rozmawialiśmy o przygotowaniach, kompletowaniu kadry i perspektywach, jakie rysują się przed zespołem z Mielca. 

Stal testuje sporo zawodników. Czy któryś z nich okazał się na tyle ciekawy, by zostać z drużyną na dłużej?
– Zgadza się, testujemy kilku zawodników.  Część piłkarzy testowanych okazała się ciekawymi zawodnikami i podpisaliśmy już dwie umowy. Jesteśmy na etapie dopinania formalności. Czas jednak pokaże, jak cała ta sytuacja się zakończy. Liczymy również, że tuż przed rozpoczęciem sezonu będzie możliwość zakontraktowania kogoś ciekawego na zasadzie tzw. „złotego strzału”.

Jaki byłby sens takiego transferu?
– Często, gdy jakiś zawodnik spada ze swoją drużyną o szczebel niżej i chce pozostać na rynku, jest skłonny przyjąć niższy kontrakt niż ma w obecnym klubie. Kontrakty są wtedy niewielkie, a więc można powiedzieć, że to pewnego rodzaju promocja.

Czy taki zawodnik byłby dobrym rozwiązaniem dla Stali?
– Tutaj pojawia się właśnie pytanie, czy tego rodzaju piłkarz będzie chciał „umierać” za Stal. Osobiście mam wątpliwości co do tego. Jeśli klub będzie miał kłopoty, to będzie ostatnia osoba, która za ten klub będzie walczyć. Może się okazać, że transfer nie będzie wzmocnieniem, bo zawodnik przyjdzie do nas nie po to, by grać w piłkę, a zarabiać pieniądze.

Jak wygląda sytuacja Piotra Gawęckiego, który miał zostać wypożyczony? Ostatnio w sparingu z Puszczą Niepołomice grał jako prawy obrońca.
– Gawęcki trenuje z drużyną, ale obecnie nie ma raczej szans na grę.

Stal Mielec dosyć długo zabiegała o Patryka Słotwińskiego, a teraz dosyć łatwo i szybko się go pozbywa. Jaki był problem z tym zawodnikiem?
– Chodzi tutaj o podejście mentalne. Umiejętności to jest jedna sprawa, ale sprzedaż tych umiejętności to zupełnie inna rzecz. Zasadniczą rzeczą jest praca nad tym, by prezentować jak najwyższą klasę posiadanych przez siebie umiejętności. Patryk może w jednym meczu pokazał w miarę dobrą jakość, a w pozostałych to nie było to, czego bym sobie życzył. W grę wchodziła również kwestia podejścia do zawodu. Nie interesowały mnie ciągłe zwolnienia. Wszystko powinno być konsultowane z klubem.

Jest szansa na powrót tego zawodnika w przyszłości?
– Jeśli zrozumie pewne rzeczy i będziemy widzieć, że po wypożyczeniu wróci inny Słotwiński, to oczywiście, że tak. Ludzi z dobrą lewą nogą i ze zdrowiem każdy zespół potrzebuje i my też z otwartymi rękoma przyjmiemy każdego zawodnika – obojętnie jak się on będzie nazywał – jeśli uznamy, że on nam pomoże. Nie będę wiecznie litował się nad zawodnikami i ich dopieszczał. Zawodnik musi pokazać jaja i dawać zespołowi jakość.

Jeśli chodzi o transfery przeprowadzone przed rundą wiosenną poprzedniego sezonu, to nie okazały się one trafione. Obecnie większość tych zawodników znalazło się na liście zawodników dostępnych do wypożyczenia.
– Nie chcę tego oceniać, ale tak może to wyglądać. Gdy ci zawodnicy przychodzili do Stali Mielec, nie było mnie jeszcze w klubie, ale już jako asystent trenera Włodzimierza Gąsiora widziałem, że nie jest on do końca zadowolony z pozyskanych graczy.  Niektórzy potrzebują więcej czasu na aklimatyzację, ale momentem, by to wszystko zmienić, jest przyjście nowego trenera. Zostając pierwszym trenerem, miałem trochę inne spojrzenie na to wszystko.

Gdy został pan trenerem więcej szans dostawał Michał Pruchnik, a teraz odchodzi. Nie sprawdził się?
– Tak, Pruchnik dostał szansę, ale jej nie wykorzystał. Stawiałem na niego w momencie, gdy drużyna potrzebowała goli na gwałt. W kadrze dwudziestoosobowej trzeba mieć dwóch, a nawet trzech napastników, którym się ufa. Wówczas należy poddać ich określonemu treningowi, a następnie sprawdzać ich umiejętności. W poprzednim sezonie, gdy Łętocha był zdrowy, to w miarę możliwości dawał jakość pod bramką przeciwnika, której oczekiwałem, a reszta nie. Na tej podstawie podjąłem decyzję o odejściu Pruchnika i Gawęckiego.

Jak długo drużyna będzie zmuszona sobie radzić bez Damiana Buczyńskiego?
– Około pół roku. Jest to dla nas bardzo duża strata. Ten zawodnik bardzo się odbudował w końcówce sezonu, ponieważ wcześniej zmagał się z urazem. Jest to typ zawodnika, który musi być pod ostrym reżimem treningowym i wtedy prezentuje się coraz lepiej. Gdy nękają go urazy, ciężko jest mu pokazać swoją wartość.

Jak wygląda sprawa z Tomaszem Liberą?
– Libera wyjechał do Stanów Zjednoczonych, więc tematu tego zawodnika nie ma. Natomiast gdyby był w drużynie, to byłby bardzo dobrym bramkarzem, który bardzo poważnie mógłby powalczyć z Wojciechem Danielem o miejsce w podstawowym składzie.

Jaką rolę pełni w drużynie Bogusław Wyparło?
– W tej chwili jest włączony w sztab szkoleniowy, ale będzie również jednym z bramkarzy na ten sezon, ale raczej będzie kimś pomiędzy drugim a trzecim z bramkarzy. Taką samą rolę będzie pełnił trzeci z bramkarzy, który zostanie wskazany przez trenerów drużyny występującej w Centralnej Lidze Juniorów.

Młodzi zawodnicy występujący w Centralnej Lidze Juniorów w zakończonym sezonie zaprezentowali się bardzo dobrze. Czy będą dostawać szansę w pierwszej drużynie?
– Cały czas kilku z tych zawodników trenuje z pierwszym zespołem. W drużynie raczej zabraknie miejsca dla Michała Szlachetki. To nie jest jeszcze ta jakość i uważam, że dla tego chłopaka jest to zbyt duży przeskok. Trudno byłoby mu się przebić, dlatego dobrym przetarciem może być wypożyczenie nawet do III ligi. Zyskałby tam doświadczenie, które mogłoby zaprocentować w przyszłości. Jeżeli tam mu się uda dobrze zaprezentować, to temat jego gry w pierwszym zespole Stali najprawdopodobniej wróci zimą. Nie chcę, żeby ci zawodnicy byli w zespole upychani na pozycjach, na których nie grają w juniorach. Oni muszą dobrze wyglądać, dlatego będą zajmować optymalne dla siebie pozycje.

Czy porównując rundę jesienną poprzedniego sezonu z rundą wiosenną, jest w klubie jakiś niedosyt? Może patrząc na to, w jakiej sytuacji znalazła się Stal tuż przed końcem rozgrywek, i osiągnięty wynik jest uznawany za sukces?
– W kategoriach sukcesu na pewno nikt tego nie rozpatruje. Jest to ogromna ulga. Zespół był bardzo wysoko w tabeli i apetyty wzrosły. W klubie pojawiłem się, gdy rozpoczynały się kłopoty. Widziałem, co tu się działo w jesieni i wtedy jak wybitnie nie szło. Był to wówczas duży problem i na pewno zaliczaliśmy się do najgorszych zespołów w regionie. Gdyby ten klub spadł z ligi  i zajął na półmetku drugie miejsce, można byłoby nas nazwać frajerami. Sport jest jednak okrutnie nieobliczalny i pozostało nam ratowanie tego, co mieliśmy, czyli II ligi dla Mielca. Za mojej kadencji najważniejszym celem było utrzymanie się i to udało nam się osiągnąć.

Nie sądzi pan, że pomimo fatalnej wiosny do spokojnej końcówki sezonu zabrakło niewiele?
– Uważam, że zabrakło jednego meczu. Osobistym zawodem dla mnie jest mecz z Radomiakiem na wyjeździe. Gdyby drużyna tam zapunktowała, myślę, że spokojnie moglibyśmy powalczyć o czwarte miejsce na koniec sezonu.

Czy utrzymanie Stali należy rozpatrywać w kategoriach cudu?
– Z perspektywy kibiców mogło to tak wyglądać, ale ja to widziałem inaczej. Z mojej perspektywy utrzymanie Stali Mielec w II lidze nie było „mission impossible”, ponieważ widziałem, co zawodnicy prezentują na treningach. Były zajęcia, na których zupełnie nic drużynie nie wychodziło. Do tego dochodziła skuteczność i z nią było na bakier. Grając gierkę na treningu, zdarzało się, że nie byli oni w stanie w czwórkę ograć dwójki zawodników na połowie przeciwnika i nie była to jedna czy dwie akcje.

Myśli pan, że gdyby to wszystko inaczej się potoczyło i Stal awansowała do I ligi, to podołałaby organizacyjnie?
– Myślę, że tak. Można powiedzieć, że widzowie nas rozpieszczają. Stal ma w tej chwili tendencję wzrostową. Posiadamy młody zespół. W tym regionie kraju jest ogromny głód piłki na wyższym poziomie. Co prawda na Podkarpaciu jest Siarka Tarnobrzeg, Stal Stalowa Wola oraz Stal Rzeszów, która najprawdopodobniej zagra w I lidze dzięki kupieniu licencji od Floty Świnoujście, ale w Mielcu mamy większy potencjał, ponieważ jest drużyna licząca się w Centralnej Lidze Juniorów. Są to dobre fundamenty do stworzenia drużyny, która wcale nie będzie droga w utrzymaniu.

Jakie cele stawia się przed zawodnikami w nadchodzącym sezonie?
– Trudno wyrokować. Nie wiadomo, jakimi kadrami będą dysponować drużyny, a w związku z tym ciężko mówić, kto o co powalczy. Kluczem do tego, że w zbliżającym się sezonie powinno być dobrze jest stabilna kadra. Nikt nie odszedł ze znaczących zawodników, stanowiących o jakości tego zespołu. Mamy nadzieję, że ci, których dobierzemy, podniosą troszeczkę wartość tej drużyny. Dochodzi tutaj również specyfika szatni, kontuzje. Trudno wróżyć, co będzie, ale uważam, że stać nas  na walkę o najwyższe cele i być może o awans.

Co jeśli Stal znów po rundzie jesiennej będzie zajmować czołowe miejsce w tabeli?
– Jeśli utrzymamy stratę w okolicy 4-5 punktów do miejsca gwarantującego awans, uważam, że w zimie trzeba się poważnie zastanowić nad zaatakowaniem tego miejsca i troszkę inaczej ten zespół przygotować.

Sądzi pan, że drużyny z grupy zachodniej poprzedniego sezonu będą lepsze od tych z grupy wschodniej?
– Połączenie dwóch grup sprawi, że ta liga będzie mocniejsza. Różne opinie krążyły o grupie zachodniej. Jedni mówili, że zachód jest lepszy, tamci mówili pewnie to samo o wschodzie. Połączenie sprawi, że pewne kluby mogą nie podołać finansowo, bo to już jest tak naprawdę mała I liga. Trzeba zjeździć całą Polskę, co wiąże się z ogromnymi kosztami i np. Błękitni Stargard Szczeciński co drugi tydzień zmuszeni będą przejechać kilkaset kilometrów, by rozegrać mecz.

Znajdą się w tej lidze kluby, które nie sprostają finansowo?
– Moim zdaniem, jeśli takim drużynom jak Błękitni Stargard Szczeciński uda się udźwignąć to wszystko finansowo, to bardzo fajnie. Będzie to oznaczać, że ta fuzja miała sens, ale wątpię, by tak się stało. Znajdą się kluby, które nie udźwigną tego finansowo. Będą pewnie problemy i ta reforma raczej nie okaże się udana, ale czas pokaże.

Czy Stal w tym sezonie będzie mocniejsza?
– Myślę, że tak. Na pewno zespół piłkarsko pójdzie do przodu. Wiadomo jednak, że z formą i wynikami bywa różnie. Ostatnie mistrzostwa świata pokazały, co trzeba mieć dobrze wyćwiczone. Niby wszyscy wszystko wiedzą na temat przygotowania fizycznego, a Hiszpanie i Włosi dojechali do Brazylii tylko na jeden mecz, a na resztę nie dojechali. Gdy zacznie się sezon, co tydzień trzeba prezentować dobrą formę, czyli praktycznie do końca listopada.

Rozmawiali: Damian i Łukasz Głodzikowie.