14 lat temu, mówiąc o Stali Mielec, myślało się przede wszystkim o sukcesach zespołów juniorskich. Zamiast ekstraklasy była czwarta liga, zamiast rozmów o transferach, był strach, czy klub przetrwa kolejny sezon, zamiast nowego stadionu był podupadający obiekt, który pełnił rolę niemego świadka największych sukcesów klubu. Jednak w niecodziennych okolicznościach, właściwie wbrew logice, to właśnie wtedy narodził się zespół, który sięgnął po mistrzostwo Polski i dał nadzieję na lepsze jutro. Nadzieję, która w rzeczywistość zamieniła się dopiero po kilkunastu latach.
Minęła północ, a wzrok Sebastiana Bajorka wciąż był utkwiony w suficie. Zwykle nie denerwował się przed meczami, ale to, co czekało go teraz, powodowało, że sen odpychany był przez nawarstwiający się stres. Nazajutrz juniorzy młodsi Stali Mielec mieli rozegrać mecz, który decydował o mistrzostwie Polski, a głowę Bajorka, który był kapitanem tamtego zespołu, świdrowało tysiące myśli. Po chwili przekręcił się na bok. Zmrużył powieki z nadzieją, że tym razem uda mu się zasnąć.
Przypomnieli Polsce o Stali Mielec
-Dość dokładnie pamiętam tamtą noc – wspomina Sebastian Bajorek, kapitan tamtego zespołu, a obecnie trener analityk pierwszego zespołu PGE FKS Stali Mielec. – Mieliśmy po 17 lat i dla nas taki mecz był jak finał Mundialu. Na szczęście udało się zasnąć, a na drugi dzień zagraliśmy najlepszy mecz w całym sezonie. To było coś niesamowitego.
Latem 2007 roku piłkarską Polskę obiegła sensacyjna wiadomość – juniorzy młodsi Stali Mielec zostali najlepszą drużyną w kraju. – Dziś nikogo by to pewnie nie zdziwiło. Klub jest na zupełnie innym etapie rozwoju niż 14 lat temu. Wtedy jednak wszystko wyglądało inaczej –mówi.
Sprawdź ofertę firmy Galmet –> KLIKNIJ TUTAJ
Droga do sukcesu rzeczywiście była wyboista i pełna zakrętów. Problem z przygotowaniem boiska treningowego, gra na żużlu lub na „łące” (były to „boiska” znajdujące się w miejscu, gdzie obecnie istnieje rynek handlowy), czy nawet niedopompowane piłki. W takich warunkach często musieli trenować przyszli mistrzowie Polski. – I tak nam się wydawało, że mamy całkiem dobre warunki. Spodziewam się jednak, że dzisiejsi juniorzy pewnie złapaliby się jedynie za głowy, gdybym im to opowiedział – uśmiecha się nasz bohater.
Mimo to trenerom Witoldowi Karasiowi i Mariuszowi Łucowi udało się zbudować z chłopców z roczników `90 i `91 zespół, który zadziwił Polskę. Juniorzy Stali jak burza przeszli fazę regionalną i zasadniczą. W finałowym turnieju, który odbył się w Siemiatyczach, w meczu decydującym o złotym medalu rozgromili obrońcę tytułu Cracovię aż 5:0. – To był kolektyw. W drużynie panowała wspaniała atmosfera, rozumieliśmy się świetnie na boisku i poza nim – wskazuje Bajorek. – Nasz sukces traktowano jako promyk nadziei na lepsze jutro – dodaje.
Dekada jak cała epoka
Dzisiaj na zespół Stali Mielec patrzymy z innej perspektywy – coraz lepiej zorganizowany klub, jedyny przedstawiciel Podkarpacia na poziomie ekstraklasy, nowy stadion wypełniony niemal po brzegi rozentuzjazmowanymi kibicami. Wtedy, 14 lat temu, taki obraz mieleckiego zespołu był jedynie marzeniem najbardziej niepoprawnych optymistów.
Sukces młodych mielczan przyszedł bowiem w momencie, w którym nikt się tego nie spodziewał. W 2007 roku Stal była jedynie ciekawostką dla historyków piłki nożnej. 2-krotny Mistrz Polski błąkał się po czwartej lidze, grając na niszczejącym stadionie – niemym świadku największych sukcesów klubu – na którym w porywach zasiadało kilkuset sympatyków.
Sprawdź ofertę firmy Galmet –> KLIKNIJ TUTAJ
Mijały lata, ale długo nikt z tamtej mistrzowskiej drużyny nie zdołał na dłużej przebić się do poważnego grania. Kilku próbowało – Jakub Popielarz zagrał 5 spotkań w ekstraklasowej Lechii Gdańsk, Kamil Rado tyle samo razy wystąpił w Wiśle Kraków, w szerokiej kadrze Polonii Warszawa był Maciej Domański, który tak naprawdę dopiero w wieku 30 lat wypłynął na ekstraklasowe wody. Nie za wiele jak na zawodników, którzy w pewnym momencie piłkarskiego rozwoju byli najlepsi w Polsce.
– Dlaczego tak się stało? Trudno to jednoznacznie zdiagnozować – odpowiada Bajorek. – Nie wiem, jak było w przypadku innych, ale w moim za nogami niestety nie poszła głowa. Może nie miał kto pokierować, może w pewnym momencie sam zwątpiłem, że da się coś więcej osiągnąć.
– Należy jednak zaznaczyć, że to nie był problem tylko naszego rocznika. Co roku słyszy się o świetnych zawodnikach, którzy czarują w juniorach, a potem w seniorskiej piłce nie mogą się odnaleźć. Piłkarskie koleje losu są często bardzo pokręcone – dodaje.
Głód piłki
Sebastian Bajorek po skończeniu wieku juniora postawił na naukę i poszedł na studia na krakowski AWF. Na pierwszym i drugim roku grał jeszcze w lidze okręgowej pod Krakowem, ale potem dał sobie spokój z futbolem. – Musiałem dać sobie czas. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że gra w piłkę nożną przestała mi sprawiać przyjemność – wspomina.
Głód piłki wrócił dopiero, gdy po studiach ponownie przeprowadził się do Mielca. Został grającym trenerem zespołu Kolorado Wola Chorzelowska. Postanowił również podjąć pracę w szkole Piłkarskie Nadzieje, by w kolejnych latach poświęcić się klubowi, któremu zawsze oddawał całe serce. – Od kilku lat pracuję w Stali Mielec – potwierdza nasz rozmówca.
Na początku była to praca w akademii, zajęcia indywidualne dla najzdolniejszych zawodników, prowadzenie drugiego zespołu. Aż przyszła propozycja od trenera Włodzimierza Gąsiora. – Pracowałem na to kilka ładnych lat. Pewnego dnia dostałem telefon i nie mogłem odmówić.
– Głównym zadaniem analityka jest zbieranie danych i informacji. Zajmuję się głównie analizą gry przeciwnika i zbieraniu wszelkich informacji z „obozu” najbliższego rywala w lidze. Dodatkowo analizuję grę naszego zespołu pod względem '”suchych” statystyk i liczb – mówi nam Sebastian Bajorek.
Czytaj więcej o sporcie na mPress.pl
- Mateusz Borek potwierdza! Będzie komentował mecze na nowej platformie
- Japonia rozbiła Francję i wyeliminowała ją z turnieju piłkarskiego w Tokio!
- Była gwiazda piłki nożnej wspiera najlepszą gimnastyczkę świata: „Simone, wiem co czujesz”
– Moim zadaniem jest znaleźć słabe i mocne aspekty gry przeciwnika i razem ze sztabem ustalić strategie gry tak, żeby te słabe punkty wykorzystać, a mocne zniwelować do minimum – dodaje.
Jednocześnie sam przyznaje, że analiza gry rywala zawsze była jego „konikiem. – Dla mnie prowadzenie zespołu bez nagrywania meczów i treningów oraz ich późniejsze analizowanie nie ma racji bytu – podkreśla.
– Każdą drużynę, którą prowadziłem, nagrywałem i analizowałem. Dodatkowo zrobiłem studia podyplomowe na WSZiC we Wrocławiu 'Analityk Gry Sportowej’ oraz przez ostatni sezon pracowałem w największej firmie analitycznej w Europie – kończy Sebastian Bajorek.
Kup bilet na mecz PGE FKS Stal Mielec – Piast Gliwice! Kliknij w obrazek poniżej!